Senja

Senja
Husfjellet - Senja - Norwegia

Tatry Wysokie

Kozi Wierch - 23 grudnia 2015 r. 

Po południu 22 grudnia w drodze do Palenicy Białczańskiej zachwycamy się pięknym widokiem gór i błękitnym niebem... Niestety im bliżej jesteśmy gór, tym mniej je widać… a w końcu całe zostają przykryte szarymi chmurami…
Po godzinie 16 dojeżdżamy do parkingu i zaczyna się już lekko ściemniać.  Pan parkingowy, prawie się przeżegnał, gdy usłyszał, że wybieramy się do Schroniska w Pięciu Stawach… ;-)


Po 25 minutach dochodzimy do Wodogrzmotów Mickiewicza
i zakładamy to co niezbędne, czyli czołówki i raczki.
Dolina Pięciu Stawów nocą
 Szlak do Pięciu Stawów prawie cały pokryty jest lodem
i śniegiem. Po chwili marszu zaczyna towarzyszyć nam delikatny deszczyk – na szczęście jeszcze nie wieje… 



Klimat jest cudowny – cisza, spokój… Co jakiś czas wyłączamy czołówki, żeby chłonąć nocną tatrzańską atmosferę – szczyty wydają się jeszcze potężniejsze, a człowiek czuje się taki malutki…

50 metrów przed schroniskiem sprawdzają się prognozy meteorologów i dopadają nas mocne podmuchy wiatru.
Schronisko w Pięciu Stawach

W schronisku pustki- razem z nami 12 osób, z czego 8 to Litwini – tyle osób było na jadalni. 






 



Rano 23 grudnia wychodzimy na szlak o godzinie 6.30. Nie jest już ciemno, ale pierwsze promienie słoneczne zobaczymy dopiero gdzieś za godzinę. 


 
Teraz mamy okazję obserwować to co najpiękniejsze, czyli zmieniające się barwy na niebie, które tworzą piękne tło dla tatrzańskich szczytów.


Dość mocno wiejący, ciepły halny szybko roztapia lód i zmiękcza śnieg na szlakach. Podczas wędrówki często zapadamy się po kolana – chyba czas przejść na dietę ;-)


Po 25 minutach dochodzimy  do czarnego szlaku na Kozi Wierch. Śnieg na szlaku raczej miękki, tylko ostatni fragment podejścia lekko zmrożony.


 


Jak widać na zdjęciach po wystającej trawie i kamieniach - śniegu nie jest dużo.







Tuż przed szczytem...





















 Po 1 h i 40min. podejścia stajemy na grani i wielki podmuch wiatru zmusza nas do przyklęknięcia…
 

 
Odczekujemy chwilę, aż wiatr się trochę uspokoi i idziemy w kierunku szczytu. 

Na zdjęciu obok ostatni fragment drogi - przechodzimy go ostrożnie i stajemy na szczycie :-)


Kozi Wierch - 2291 m
Na zdjęciach poniżej widoki ze szczytu.
W dole Czarny Staw Polski (teraz zupełnie biały ;-)) i fragment Wielkiego Stawu P.
Na horyzoncie po prawej Krywań (2496m)



 Widok w stronę Tatr Wysokich oraz na Dolinę Pięciu Stawów.
Najwyższe tatrzańskie szczyty prezentują się rewelacyjnie - pośrodku Gerlach (2665m), Rysy (2503m), Wysoka (2565m)

Widok na zachód - najwyższy widoczny szczyt pośrodku- Świnica (2301m)





Widoki są cudowne. Patrzymy na najbardziej uczęszczane szczyty – Kościelec, Granaty, Świnica -nigdzie nie widać żywej duszy, nawet na Kasprowym pusto…


Na szczycie nie spędzamy zbyt dużo czasu – wiatr nas skutecznie stamtąd przegania.

Początek zejścia wymaga większej uwagi i skupienia - choć zdjęcie tego w ogóle nie oddaje - naprawdę jest tam stromo...



Podczas zejścia spotykamy 6 podchodzących turystów.


 



W dolinie trochę ze smutkiem patrzymy jak z godziny na godzinę ubywa śniegu, a stawy ani myślą zamarzać...
Czy to na pewno grudzień....???





W schronisku, w którym nadal raczej pusto, robimy krótką przerwę.

Początek czarnego szlaku od schroniska do Doliny Roztoki

Podczas zejścia Doliną Roztoki spotykamy sporo podchodzących turystów. Większość przygotowana na zimowe warunki, ale zdarzają się też osoby próbujące dotrzeć do schroniska bez raków, raczków czy nawet kijków… Kilka osób mając problem z utrzymaniem równowagi już na początku szlaku pyta nas, jak to wygląda dalej. Po otrzymaniu informacji, że dalej jest jeszcze gorzej i bez raczków nie dadzą rady – mimo wszystko postanawiają iść dalej. Ciekawe, jak im poszło.


Kolejny udany zimowy wypad za nami. Mamy nadzieję, że zima nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i wkrótce na szczytach pojawi się świeży, biały puch! :-)

Zadni Granat - 20 grudnia 2015 r.
 Jeszcze przed wschodem słońca - ok. 7 -  wyruszamy ze schroniska Murowaniec.
W trakcie drogi do Czarnego Stawu Gąsienicowego niebo zaczyna nabierać cieplejszych barw...

 
Po dojściu widzimy dwóch turystów na środku zamarzniętego (tak nie do końca..) stawu.
My jednak postanawiamy obejść staw - tchórze... ;-) 


 




Idąc wzdłuż stawu obserwujemy kolejnych śmiałków, którzy maszerują środkiem na druga stronę...

Na zdjęciu obok Czarny Staw z lodem, który nie wzbudził naszego zaufania... ;-) z tyłu malowniczy Kościelec.




Czarny Staw z topniejącym powoli lodem...

Zmarzły Staw (1788 m) - chociaż na to nie wygląda jest solidnie zamarznięty...
Powyżej stawu pięknie prezentują się lodowe nacieki. Jest godzina 8.40.














Od Koziej Dolinki (1940 m) rozpoczyna się konkretne podejście. Oczywiście zdjęcie nie oddaje w ogóle nachylenia stoku...



 Na zdjęciach poniżej podejście z Koziej Dolinki - zdjęcia z góry.

























 
Po 3,5 godzinach marszu z Murowańca stajemy na szczycie.

Zadni Granat
(2240 m)
 



Widok ze szczytu na wschodnią stronę









Tatry Wysokie, w dole Przedni Staw Polski.






 

Widok na Mały Kozi Wierch (2228 m), Gąsienicową Turnię (2280 m) i Świnicę (2301 m), z tyłu Tatry Zachodnie.
 
 
 
W drodze powrotnej maszerujemy już środkiem Czarnego Stawu. Rzesze wędrujących po nim turystów przez cały dzień nieco nas ośmieliły ;-)



Otoczenie Doliny Gąsienicowej - zdjęcie zrobione 200 m od schroniska.


 
Pogoda, siły i widoki dopisały - oby więcej takich wypadów! :-)



Świnica - 19 grudnia 2015 r.
W Zakopanem śniegu nie widać, jednak wystarczy znaleźć się na wysokości powyżej 1500 m n.p.m, żeby poczuć zimę, a na wysokości ok. 2000 - to już prawdziwie zimowe  szaleństwo :-)

Z Kuźnic na Kasprowy Wierch wyruszamy po godzinie 8.00 - dość późno jak na wyjście w góry, ale planujemy podziwiać zachód słońca nad Tatrami, więc aż tak bardzo nam się nie spieszy.
Poranek szarobury, lekko mży i słońca nie widać, ale prognozy były dobre, więc ruszamy pełni nadziei :-)
Po przejściu około 1 km szlak robi się nieprzyjemnie śliski. Wydeptana ścieżka pokryta jest sporą warstwą lodu i trudno znaleźć miejsce na postawienie stopy...

I tutaj pierwszy raz zakładamy świeżo zakupione mini raczki, które okazały się rewelacyjnym patentem na takie właśnie warunki! 

Maszerując wyliczamy same plusy tego sprzętu:
- stopa nie męczy się tak jak w rakach, bo raczki pracują razem z butem,
- szybko się je zakłada i ściąga (jakieś 20 sekund),
- są lżejsze od raków (waga 540g)
- przejście po kamienistym fragmencie szlaku (bez śniegu i lodu) nie jest problemem, jak w przypadku zwykłych raków.


Polecamy raczki do bezpiecznych przejść do schronisk, czy na często uczęszczanych szlakach, gdzie zwykle zalega lód. Oczywiście na nie jest to dobra opcja do zdobywania szczytów... ;-)

Już na Myślenickich Turniach z mgieł i chmur zaczynają wyłaniać się piękne widoki.
 
Urzekł nas Giewont - Śpiący Rycerz w puchowej pościeli... ;-)




 


Chmury przelewające się nad Goryczkowymi przełęczami i szczytami wyglądają zjawiskowo. Przyspieszamy kroku, bo chcemy podziwiać to zjawisko jeszcze z Kasprowego...



Po stronie słowackiej nadal morze chmur - tam chyba musi odbywać się cała produkcja... ;-)



 

Po naszej stronie już prawie "czysto", więc wzrok sam ucieka na tereny sąsiadów.



Na Kasprowym chwila przerwy na odpoczynek, posiłek
i oczywiście na zdjęcia.
 
Ruszamy w kierunku Świnicy. W drodze na Beskid (2012 m) mijamy spore grupy turystów, którzy po wyjściu z kolejki nie mogą uwierzyć, ze TU taka zima!

Na Świnickiej Przełęczy (2051m) zmieniamy raczki na raki oraz kijki na czekany i rozpoczynamy podejście. 
 
Na trasie sporo turystów, są to głównie kursanci z instruktorami. 

Po drodze  otrzymujemy wskazówki od schodzących sympatycznych turystów, które podejście jest najlepsze. 


Wejście strome, wymaga ostrożności
i uwagi, ale dziś nie było bardzo trudno, mimo że śnieg uciekał czasami spod stóp...


Na szczycie dość tłoczno - grupa kursantów, my oraz Adam z Ulą (obiecujemy przesłać zdjęcia ;-))

Widok ze Świnicy na oświetloną słowacką stronę.

Po chwili kursanci rozpoczynają zejście, a my jeszcze chwilę rozkoszujemy się widokami ze szczytu.

 

Świnicka Przełęcz (2051 m )

Początkowo był plan zejścia do Murowańca czarnym szlakiem od Świnickiej Przełęczy, jednak  nawis śnieżny skutecznie nas zniechęcił...
Na zdjęciu obok - kursanci próbujący zejść z pomocą liny.

Idziemy w kierunku Przełęczy Liliowe. Słońce jest już dość nisko.
Robimy przerwę na kanapkę i ciepłą  herbatę.
W towarzystwie jeszcze dwóch sympatycznych turystów z okolic Bielska czekamy na zachód słońca ;-)





 Zachód oczywiście cudowny - nic dodać, nic ująć...









Klimat po zachodzie też wspaniały... Tylko zaczyna się błyskawicznie ochładzać i oczywiście ściemniać, więc nie zwlekając zbyt długo schodzimy zielonym szlakiem do Doliny Gąsienicowej.

Przełęcz Liliowe tuż po zachodzie słońca
Przełęcz Liliowe




W drodze do Murowańca


























A pod schroniskiem wita nas upiorny bałwanek. Trochę przypomina nam surykatkę - może to ze zmęczenia... ;-)

To był cudowny dzień!

Zawrat - 20 lutego 2015 r. 
Dolina Gąsienicowa przez Zawrat do Doliny Pięciu Stawów Polskich
Wyruszamy o 7.20 z Kuźnic i przez Boczań dochodzimy do schroniska na Hali Gąsienicowej. W schronisku robimy krótką przerwę na szarlotkę (naprawdę dobrą:-)) i ruszamy do Czarnego Stawu Gąsienicowego
Zamarznięty staw poorany jest wydeptanymi ścieżkami, wykorzystujemy jedną z nich i szybko docieramy do szlaku na Zawrat.

 

Przed stromym podejściem do Zmarzłego Stawu zakładamy raki - tak na wszelki wypadek, bo śnieg raczej miękki... Przy stawie możemy już podziwiać prawie całą trasę wiodącą na Zawrat (nie wydaje się daleko...)

Niemniej jednak trochę czasu spędziliśmy na brnięciu pod górkę ;-)












Oczywiście warto było dreptać, bo widoki z Zawratu (2158 -wg mapy, 2159 - wg innych źródeł) są naprawdę cudowne.



 








Na przełęczy dokonaliśmy tradycyjnego zdjęcia w wyskoku, wykonanego przez jednego ze spotkanych tam turystów. 



Podczas zejścia oszczędzamy kolana i stosujemy powszechny podczas zejść system zwany "dupozjazdem";-) Sprawdza się świetnie w tych warunkach, tylko przez następne godziny czekamy na wyschnięcie spodni... Mimo tego było warto, bo oszczędzamy czas i siły :-)

 







Schodzimy do Doliny Pięciu Stawów Polskich po drodze robiąc przerwy na podziwianie naszych pięknych Tatr, których chyba nigdy nie będziemy mieć dosyć


Dolina Pięciu Stawów Polskich

Wielki Staw Polski

Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich

Szpiglasowy Wierch (2172 m) - 18.02.2015 r.

Parkujemy w Palenicy Białczańskiej o godzinie 7.20 i wyruszamy do Doliny Pięciu Stawów Polskich
 

Temperatura (- 12 st) zachęca do szybkiego marszu i po 2 godzinach i 20 min jesteśmy już w schronisku :-)






Podłoże sprzyjało przemieszczaniu się- nie za twardo, nie za miękko - szło się super!


Widoki w dolinie nie zawiodły...
I w końcu wyszliśmy z cienia - od razu zrobiło się cieplej ;-)





 
W schronisku udało nam się zdążyć przed przerwą w bufecie, która trwa od godziny 10 do 11 i zadowoleni dokonujemy kolejnej (kto jest w temacie ten wie, dlaczego "kolejnej" ;-) degustacji szarlotki.

Po zamarzniętym Przednim Stawie (zimowym szlakiem) zaczynamy naszą wędrówkę w stronę Szpiglasowej Przełęczy (2110 m).  

Tempo marszu mamy nie za szybkie - takie piękne widoki wokół...
 Patrzymy na małe czarne przemieszczające się punkciki (ludziki) - nie ma ich za dużo więc jest w tym jakiś urok ;-)

 
 




Podejście pod przełęcz wygląda na zdjęciach jak marsz po lekko pochylonym terenie... Było raczej stromo, ale szło się dobrze, buty super trzymały się  podłoża a raki przydały się dopiero przy wejściu na szczyt.

I ostatnie metry przed wejściem na przełęcz - łańcuchy dziś były zbędne...
Z przełęczy wchodzimy na Szpiglasowy Wierch - już w rakach, głównie ze względu na przerażające widoki po bokach grani prowadzącej na szczyt.
 



Na szczycie spotykamy parę kruków. Jeden przysiada się do nas i przygląda się nam z odległości około metra. Rzucamy mu kawałek bułki (razowej-zdrowej!!!), ale tak aby musiał do nas jeszcze kilkadziesiąt centymetrów podejść. Początkowo nieśmiało, krokiem dostawnym i bokiem, bacznie nas obserwując, zbliża się po swój posiłek. Drugi-mniejszy kruk (zakładamy, że to żona;-)) nie jest taki odważny i trzyma się raczej na dystans. Są naprawdę piękne i widać, że Szpiglasowy jest  ich miejscem. Odchodząc widzimy jak razem siedzą na słupku granicznym.
 









Schodzimy do Morskiego Oka. Po drodze podziwiając cudowne zimowe krajobrazy. 



 


Wrażenie na nas zrobiły "lukrowane" pola śnieżne, które sprawiały  wrażenie tafli wody...






Dolina Pięciu Stawów Polskich


Luty, sporo śniegu, wybraliśmy się na tzw. "Piątkę". 
Dolina Pięciu Stawów Polskich położona na wysokości powyżej 1665 m n.p.m.  jest najrozleglejszą polską wysokogórską doliną. Jak sama nazwa wskazuje, w dolinie znajduje się pięć stawów:  Przedni, Zadni, Czarny, Mały i Wielki. Ten ostatni- największy- ma powierzchnię 34,1 ha i głębokość sięgającą aż do 79,3 m.
Dolina jest bardzo malownicza zarówno w zimie jak i o każdej innej porze roku.
Przyjechaliśmy na parking do Palenicy Białczańskiej, niebo zasłonięte chmurami nie napawało optymizmem, choć jak się wpatrzyliśmy bardzo dokładnie- można było dostrzec przebijające się słoneczko:) 




 Idąc Doliną Roztoki pokazywało się nam coraz więcej błękitu.



Śniegu sporo, ale nie poddawaliśmy się
i szybko zdobywaliśmy z każdym krokiem wysokość. Przy końcówce podejścia już zachwycaliśmy się zimowym obrazem Doliny.




Dotarliśmy na zasłużona przerwę. W schronisku tradycyjnie czekała szarlotka:)



Po wyjściu ze schroniska jeszcze troszkę poskakaliśmy:)





















Wracaliśmy tym samym szlakiem, ponieważ w okresie zimowym szlak obok wodospadu Wielka Siklawa jest zamknięty. Strome zejście rozpędziło Konrada, po kilku krokach w biegu "zanurkował" głową w śnieg. Bardzo nas ten widok rozbawił:) Chciał chyba szybko wrócić do domu, bo wieczorem świętowaliśmy Jego urodziny,a "tort" czekał:)







Szpiglasowa Przełęcz

Celem naszej wyprawy był Szpiglasowy Wierch, jednak mgły i brak widoków zmusiły nas do wycieczki tylko na Szpiglasową Przełęcz leżącą na wysokości 2110 m n.p.m. Z Palenicy Białczaskiej, Doliną Roztoki ruszyliśmy do Doliny Pięciu Stawów Polskich, a z niej na Szpiglasową Przełęcz. Standardowo przerwa na "Piątce". Mimo, iż kwiecień, w górach zimowo.







Po przerwie, szlakiem zimowym, który prowadzi nieco inaczej niż letni wyruszyliśmy na Szpiglasową Przełęcz. 










Widoki, które towarzyszyły nam podczas podejścia, nie da się ukryć były mgliste...





Cel zdobyty, dalej kierunek- Morskie Oko. I z tej strony widoki były troszkę inne:)

























2 komentarze :

  1. Tatry zimą to również moja specjalność. Bystra zimą jest przecudna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nasze góry to są jednak piękne zimą! <3

    OdpowiedzUsuń