Senja

Senja
Husfjellet - Senja - Norwegia

Szkocja - 2014 część II

Kamping, który znaleźliśmy zachwycił nas wszystkich. Położony był nad jeziorem nieopodal zamku Eillean Donan.












 Coś dla miłośników niekoniecznie współczesnej motoryzacji.
Projekt i wykonanie starszego Pana, który podróżuje tym cacuszkiem po kraju jako turysta.
Nadwozie trzykołowe zrobione w całości z drewna.




 Nowoczesny :) kamper citroena..


Dzień 9.


Odwiedzamy słynne Loch Ness.
Baterie w aparatach naładowane na maksa - w planach oczywiście mamy zrobienie zdjęć potwora, a następnie zrobienie wieeelkiej kasy na zdjęciach ... ;-)
Kilka godzin spędziliśmy dyskutując nad tym, czy wielkie pieniądze psują ludzi...
Część ekipy obawiała się, że fortuna mogłaby więcej zepsuć niż poprawić (już nie cieszyłby tak znaleziony tani kamping czy darmowy parking...;-)

Loch Ness - tak, tak, to co widać to tylko łódki... Nessie wciąż w ukryciu...



 Nessie nie udało się dojrzeć... Może dlatego, że jezioro to jest bardzo głębokie (w najgłębszym miejscu ma aż 226 m!) i do tego ciemne i mało przejrzyste - to ze względu na torf znajdujący się w przylegającej do jeziora ziemi.
Drugą atrakcją nad Loch Ness, ale już jak najbardziej realną... jest Zamek Urquhart.
Pięknie położony i bardzo mocno uczęszczany - zaparkowanie samochodu zajęło nam trochę czasu, ale już przy trzecim zatoczeniu koła udało się :-)




 Po pobycie nad największym zbiornikiem słodkowodnym w Wielkiej Brytanii udaliśmy się na północ do miasta Inverness.
W Inverness  zaliczyliśmy krótki spacerze po mieście (trwający tyle, ile cykl prania w miejskiej pralni - nasze ubrania zdecydowanie potrzebowały odświeżenia po tych wszystkich pieszych wędrówkach ;-) Zgodnie stwierdziliśmy, że natura pociąga nas bardziej niż miejskie życie, więc pakujemy się w nasz pojazd i gnamy dalej na północ. 

Inverness z charakterystyczną kamienną zabudową i częścią naszej ekipy...
Fort George to największa budowla fortyfikacyjna na Wyspach Brytyjskich i faktycznie robiła wrażenie ogromny obszar, po którym można było się swobodnie przemieszczać, z wyjątkiem pomieszczeń, które nadal służą celom militarnym (są tutaj koszary wojskowe).
Największą przyjemność sprawiła nam wędrówka po murach fortu, z których mieliśmy szczęście obserwować skaczące delfiny!

Punkt obserwacyjny na skaczące delfiny w Fort George
 



Zmierzając w stronę kolejnego noclegu dotarliśmy do małego nadmorskiego miasteczka. Buckie bo o nim mowa, okazał się  podupadłą osada rybacką.
Kemping położony nad samym morzem,  bardzo spokojny, nieco wyludniony i z tego powodu  przypadł nam do gustu.




Po rozbiciu obozowiska udaliśmy się na spacer po tej klimatycznej nadmorskiej miejscowości. Kamienisto-piaszczyste  wybrzeże i szeregowo ulokowane domki same prosiły się o robienie im zdjęć ;-)



  
Wieczorny spacer zaskoczył nas niespodziewanym zaproszeniem od pary sympatycznych i nieco ekscentrycznych Szkotów (trzeba być ekscentrykiem, żeby zaprosić do mieszkania 4 obcokrajowców… ;-)

Małżeństwo, u którego gościliśmy, też nie takie standardowe – Szkot i jego żona Kenijka byli tzw. zbieraczami przeróżnych rzeczy – przejście do pokoju gościnnego i zajęcie miejsca siedzącego graniczyło z cudem.
Klimat panujący w domu delikatnie mówiąc dość mroczny i to nie tylko za sprawą ciemnych zasłon, dziwnych maskotek i sztucznych (?) włosów… 
W każdym razie (mając w pamięci różne sceny z thrillerów) zastanawialiśmy się, czy uda nam się ujść z życiem… ;-)

Gościnni Szkoci poczęstowali nas winkiem (tak na wszelki wypadek Konrad nie pił… a gdyby nas chcieli otruć? ;-), opowiedzieli nam ciekawe historie swojego życia, ponarzekali na Anglików...  
Było bardzo sympatycznie i jeszcze długo wspominaliśmy naszą wizytę.
Buckie-  z progu swojego domu żegnają nas gościnni Szkoci


Podupadający port w Buckie po zachodzie słońca

Dzień 10.

Rankiem odwiedzamy nadmorską wioskę Cullen.
Miejscowość urzekła nas różnokolorowymi drzwiami, które

kontrastowały z kamiennymi murami domów.                                     


Przejechaliśmy 14 mil i dotarliśmy do miejscowości Banff, gdzie znajduje się podobno jeden z najważniejszych domów na północy Szkocji.
Duff House z 1740 roku podziwiany przez nas jedynie z zewnątrz ponieważ dzisiaj przypada dzień bez darmowych wejściówek (explorer pass).
Dom ten nie zachwycił nas, może dlatego, że jego największą atrakcją jest bogata kolekcja obrazów i mebli. Oczywiście wewnątrz budynku ;-)



 Postanowiliśmy  ożywić zdjęcie jakimś efektownym skokiem... Efekt nieco śmieszny, ale cel osiągnięty



Zdjęcie w "wyskoku" pod Duff House

Bardzo stromym i wąskim zjazdem dotarliśmy do nadmorskiej miejscowości Pennan -  zaspanej osady rybackiej.
Większość domów została wykupiona i jest miejscem wypoczynku zapracowanych Szkotów.



Pennan z urokliwymi białymi domkami


Leniwy poranek w Pennan
Zachwycił nas domek tak mały, że można było podglądać, co tam w rynnie płynie... ;-)

Pennan - domek - mini kawalerka dla mini "człowieczków" ;-)


 Ruiny Slains Castle teoretycznie niedostępne dla turystów.
Tablice informujące o zakazie wstępu zobaczyliśmy dopiero przy wyjściu
. W 2009 roku porzucono plany odnowienia obiektu, który mógł być ciekawy ze względu na swoje rozmiary i położenie bardzo blisko morza.




Zamek Slains, położony na skalistym wybrzeżu był podobno inspiracją dla Brama Stokera - autora powieści Drakula.



 Ruiny zamku Dunnottar położone na wysokim wzniesieniu robiły duże wrażenie, niestety mgła odebrała nam możliwość podziwiania ich w całej okazałości. Był plan powrotu w to miejsce następnego dnia rano, niestety mgła nie odpuściła.





Nocleg znaleźliśmy 8 mil od zamku Dunnottar w miejscowości Inverbervie na północno-wschodnim wybrzeżu Szkocji.

Inverbervie - kamping nad morzem
Dzień 11.

W planach zwiedzanie zamków i opactw.
 

Na początek Edzell Castle 
- przy wejściu wita nas piękny paw - chyba wie, że jest piękny, bo z chęcią pozuje fotografom.

Zamek może poszczycić się pięknymi ogrodami, które można podziwiać między innymi z wieży zamkowej.
Dodatkową atrakcją są ptaki, które niespodziewanie wylatują z zakamarków wieży, gdy wchodzi się po schodach - osoby o słabym sercu muszą uważać lub zrezygnować z przechadzki...

Ogrody w Edzell Castle


W średniowiecznym opactwie Arbroath poznaliśmy burzliwą historię Szkocji. W nowoczesnym muzeum pełnym atrakcji multimedialnych można było spędzić parę godzin. Niestety nasz napięty grafik na to nie pozwolił...
Arbroath Abbey


Najważniejsze co zapamiętaliśmy, to informacja, 
że w XIV wieku w Arbroath Abbey podpisano deklarację,
która uniezależniała
Szkocję od Anglii.
W Arbroath Abbey wielkie wrażenie zrobiła na nas akustyka w zakrystii - nasze, a szczególnie Konrada, Ave Maryja rozbrzmiewało przez kilkanaście minut (niekoniecznie ku uciesze innych zwiedzających... ;-)
"Wnętrze" katedry Arbroath









Przejechaliśmy 43 mile i dotarliśmy do  Huntingtower Castle.

Zamek Huntingtower zbudowany jest z dwóch połączonych ze sobą wież mieszkalnych.
  


Legenda głosi, że zakochana panna oddała skok na odległość 18 m. z jednej wieży do drugiej  - wszystko po to , aby spotkać się z kochankiem - to były czasy... ;-)




3 mile od Huntingtower Castle znajduje się miasto Perth, które w średniowieczu było stolicą Szkocji.
Postanowiliśmy odwiedzić to obecnie niewielkie miasto (liczy niecałe 44 tys. mieszkańców).
Zrobiliśmy krótki spacer po mieście i... zdjęcie pod kościołem z interesującą wieżą. Na więcej czasu nie starczyło, b
o w planie dnia mieliśmy jeszcze jeden zamek.

Perth
Elcho Castle - widok z wieży na wieżyczkę

Elcho Castle znajduje się 5 mil od centrum Perth.




Zamek Elcho wyróżniał się dużą ilością zakamarków, w które oczywiście musieliśmy zajrzeć.
Kręte schodki czasami prowadziły piętro wyżej, a czasami... donikąd ;-)








W każdej komnacie znajdowała się latryna i kominek  - patrząc to w dół to w górę sprawdzaliśmy drożność wyżej wymienionych- taka zabawa w odbiór inwestycji budowlanej... ;-)
 
Elcho Castle i nasz (kolejny;-) nieudany wspólny wyskok.
Nocleg po tym intensywnym dniu znaleźliśmy w St. Monans - Caravan Park.
Już po rozstawieniu namiotu okazało się, że to kamping tylko dla kamperów i przyczep kempingowych... Właściciel był na tyle miły, że nie robił problemu z pozostaniem na jedną noc
;-)
Wieczorem poszliśmy na spacer po wiosce.
 

Atrakcji nie zabrakło....
 

Ruiny zamku Newark (mocno zapuszczone...), ale penetrowanie ruin i wędrówka przez pokrzywy mają swój urok;-)

 
 
Wiatrak z XVIII w - można zwiedzić, jeśli pożyczy się klucze w urzędzie miasta.


Obok na zdjęciu kalosze - nieodzowna część garderoby każdego każdego szanującego się wyspiarza - wykorzystana w sympatyczny  sposób do hodowli roślin ozdobnych ;-)






Średniowieczny kościół  w St. Monans - słynie z tego, że jest kościołem położonym najbliżej morza (zaledwie 20 m. od brzegu)




 Pewną atrakcją był dla nas także bardzo niski stan wody w morzu - smutny widok przedstawiały łódki, które utknęły na mieliźnie, a smród w wyschniętym porcie na długo wrył się w naszą pamięć...


Dzień 12


Kolejnym miasteczkiem jakie mieliśmy w planach było St. Andrews. Jest ono siedzibą najstarszego w Szkocji uniwersytetu. Znajdują się tam również imponujące ruiny zamku oraz katedry.


Katedra wybudowana w stylu gotyckim w XII wieku. Sam widok budowli budzi respekt, pomimo prawie całkowitego zniszczenia można sobie wyobrazić, jaka była ogromna.W najdłuższym miejscu mierzy 105 metrów. Warto wejść się po 159 schodach na wieżę widokowa, z której możemy podziwiać miasteczko i ruiny niedaleko położonego zamku.  




Ruiny zamku St. Andrews położone zaledwie 3 min spacerem od katedry. Były one świadkiem wielu bitew i oblężeń. Zamek z trzech stron otoczony jest morzem a z czwartej  fosą. Szczególnie w pamięci utkwił nam tunel znajdujący się pod ruinami, wydrążony przez broniących zamku żołnierzy .




Po przejechaniu 35 mil docieramy do Dunfermline i tym samym miejsca pochówku Roberta I Bruce, znanego nam oczywiście z rewelacyjnego filmu Braveheart.
Ciało (bez serca, do którego dotrzemy później...) walecznego króla Szkocji spoczywa w katedrze Dunfermline z XI wieku
.




Opactwo Dunfermline - miejsce pochówku królów



Surowe i nieco mroczne wnętrze katedry Dunfermline zrobiło na nas wrażenie. 

















 W Dunfermline mieliśmy jeszcze w planie zwiedzanie dawnej rezydencji królów Szkocji - Dunfermline Palace, jednak przerwa na lunch w kasie muzeum pokrzyżowała nasze plany
...


Wsiadamy do samochodu - do kolejnego punktu dnia, którym jest Castle Campbell mamy 13 mil.
Zamek ten jest pięknie i dość niedostępnie położony  - żeby do niego dotrzeć trzeba było pokonać samochodem w górę stromą, nierówną i kamienistą drogę (niecała mila), następnie już pieszo, tym razem w dół, wąską ścieżką dochodzimy do zamku (ale może jest jakaś łatwiejsza droga...;-)

Castle Campbell


Wallace Monument
Przejechaliśmy kolejne 13 mil
i naszym oczom ukazał się Wallace Monument.
Tutaj każdy miłośnik filmu
Braveheart musi być!
Ogromna 67 metrowa wieża wzniesiona na wzgórzu na obrzeżach miasta Stirling upamiętnia bohatera
Szkocji Williama Wallace.














  We wnętrzu wieży można poznać historię  szkockiego bohatera - ale kosztuje to ok. 50 zł...
My poprzestaliśmy na zrobieniu zdjęcia
i przeczytaniu historii w przewodniku...


Przejeżdżamy 2 mile i stajemy przed jednym z najpiękniejszych zamków Wielkiej Brytanii (takie informacje znaleźliśmy w przewodnikach i internecie...). Stirling Castle z pewnością imponuje pięknym położeniem, wielkością i wystrojem komnat. 

 








Sporo czasu podczas zwiedzania spędziliśmy na poznawaniu historii szkockich regimentów - polecamy wszystkim fanom wszelakich militariów :-)
 
Opuszczamy mury Stirling Castle i udajemy sie w kierunu 
kolejnego zamku Doune Castle. 




Doune Castle twierdza z drugiej połowy XIV wieku. Położona blisko wioski Doune , w hrabstwie Stirling w centralnej Szkocji. Docieramy do wejścia na kilka minut przed zamknięciem, szybkie zwiedzanie i opuszczamy  zamek z resztą turystów.




Doune Castle
Doune Castle


Największy kominek :)  jaki widziałem w życiu.






Po całym dniu wypełnionym zwiedzaniem, jedziemy w kierunku Edynburga w poszukiwaniu noclegu. Docieramy do bliżej nam nie znanego, nawet z nazwy kempingu. Ładny widok i przystępna cena decydują o przenocowaniu.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz