Senja

Senja
Husfjellet - Senja - Norwegia

sobota, 28 lutego 2015

Mała i Wielka Rawka - mgliste Bieszczady dzień drugi...

Drugiego dnia w lekko okrojonym składzie (jeden członek ekipy  chory...) - wybraliśmy się na Małą i Wielką Rawkę

Początkowo w planie mieliśmy wejście na najwyższy szczyt Bieszczad - Tarnicę (1346m) i  Halicz (1333m), ale mżawka oraz mgła, która opanowała szczyty zniechęciły nas do dłuższych wędrówek.

Z Przełęczy Wyżniańskiej (855m) po ok.15 min dochodzimy do bacówki Pod Małą Rawką (930m). Schronisko urzekło nas swojską atmosferą i sympatycznymi zwierzakami ;-) 

Niestety szarlotki nie było, więc w naszym rankingu szarlotek górskich nie będzie bieszczadzkiego akcentu...






Po skonsumowaniu własnych kanapek udajemy się szlakiem zielonym na Małą Rawkę (1272m). Podejście jest dość strome i z każdym krokiem robi się coraz cieplej, ale też bardziej mglisto i mokro...

 

Po godzinie dochodzimy na szczyt, który jest ponoć świetnym punktem widokowym na połoniny Wetlińską i Caryńską... My tym razem o podziwianiu widoków  mogliśmy tylko pomarzyć...
Humory nas jednak nie opuszczają i dla urozmaicenia otoczenia wykonujemy tradycyjne zdjęcie w wyskoku.

 





Z Małej Rawki wędrujemy ok. 20 min. we mgle i dochodzimy na Wielką Rawkę (1304m) - widoki bez zmian, więc nie zabawiamy zbyt długo na szczycie... ;-)
Przed nami jeszcze 2 godz. marszu szlakiem i ok. 20 min. asfaltem na parking na Przełęczy Wyżniańskiej. 
Przejście całej trasy (z przerwami w schronisku oraz w wiacie) zajęło nam ok. 3,5 godziny. 
Liczba spotkanych turystów na szlaku - 10. 
Pogoda może nie była wymarzona, ale zimową wyprawę na Rawki zaliczamy do udanych :-)
 





piątek, 27 lutego 2015

Zimowe Bieszczady - Połonina Wetlińska


Bieszczadzkie szlaki nie są nam obce, ale zimą nie mieliśmy jeszcze okazji ich przemierzać. Postanawiamy poznać zimowe klimaty Bieszczad i w niedzielny ranek 22 lutego, kilka minut po ósmej meldujemy się na parkingu na Przełęczy Wyżnej


W planie mamy wędrówkę najpopularniejszym bieszczadzkim szlakiem - Połoniną Wetlińską. 


 
Słoneczna pogoda zachęcała do górskich wędrówek, więc bez zbędnej straty czasu wychodzimy na żółty szlak i już po godzinie marszu docieramy do klimatycznego schroniska "Chatka Puchatka" (1228 m n.p.m). Jest to najwyżej położone schronisko w Bieszczadach, które zaskakuje spartańskimi warunkami. 
Wchodząc do środka ma się wrażenie, że trafiło się do części piwnicznej, ale widok stołów w dalszej części pomieszczenia upewnia nas, że to jednak główna sala. W schronisku nie ma prądu ani wody bieżącej, a do WC trzeba przejść 20m (informacja z karteczki w schronisku) od budynku - oczywiście na zewnątrz. 

Turystów wita biało-czarna kicia, która nie wchodzi w jakieś bliższe kontakty z nieznajomymi. 
Widoki z tego miejsca są jednak cudowne. W schronisku robimy pierwszą przerwę na kawę i kanapki, jednak niezbyt długą, bo temperatura wewnątrz nie zachęcała do długiego odpoczynku- niewiele różniła się od tej za oknem:-) Wiatr hula po całym pomieszczeniu, wdzierając się kilkucentymetrowymi szczelinami między oknami.
Klimat nas zachwyca, ale zimno szybko wygania w dalszą drogę.

Nasze przejście prowadzi Połoniną Wetlińską, ścieżka jest  dosyć wychodzona i w niektórych odcinkach bardzo śliska. Wiatr wieje niemiłosiernie i zamraża nam twarze. 
Niektórzy decydują się założyć raki, w których czują się bardziej komfortowo (ta bardziej tchórzliwa część naszej grupy;-) Na szlakach spotykamy jedynie garstkę turystów, którzy nie bacząc na nieprzychylną, wietrzna pogodę postanowili wybrać się na przechadzkę w piękne okolice. 

Na Przełęczy Orłowicza (1093m) robimy szybką naradę - czy uciekać przed wiatrem i zejść już w doliny, czy jeszcze trochę pomarznąć wspinając się na Smerek (1222m).  
Być może dlatego, że mamy w perspektywie wieczór przy gorącym kominku - wybieramy wersję  dłuższą i bardziej wietrzną ;-). 
 Po zejściu już ze szlaku mieliśmy do rozwiązania jeszcze jeden problem - jak wrócić na Przełęcz Wyżną. Naszą wędrówkę zakończyliśmy jakieś 14 km od parkingu i najzwyklej w świecie nie chciało nam pokonywać tej odległości wędrując asfaltem. Postanowiliśmy więc zdać się na łaskę dobrych ludzi, którzy akurat przejeżdżali tamtędy. Bardzo miły pan pozwolił nam zapakować się na tył jego dostawczego busika, którym dotarliśmy do Wetliny, czyli jakieś 7-8 km bliżej naszego celu.





sobota, 21 lutego 2015

Zawrat - zimowy urok Tatr...

Pogoda nas zdecydowanie rozpieszcza... Tyle słońca w Tatrach już dawno nie było! 
Wykorzystujemy tę piękną pogodę maksymalnie - na 20 lutego zaplanowaliśmy przejście z Doliny Gąsienicowej przez Zawrat do Doliny Pięciu Stawów Polskich
Wyruszamy o 7.20 z Kuźnic i przez Boczań dochodzimy do schroniska na Hali Gąsienicowej. W schronisku robimy krótką przerwę na szarlotkę (naprawdę dobrą:-)) i ruszamy do Czarnego Stawu Gąsienicowego
Zamarznięty staw poorany jest wydeptanymi ścieżkami, wykorzystujemy jedną z nich i szybko docieramy do szlaku na Zawrat.

 

Przed stromym podejściem do Zmarzłego Stawu zakładamy raki - tak na wszelki wypadek, bo śnieg raczej miękki... Przy stawie możemy już podziwiać prawie całą trasę wiodącą na Zawrat (nie wydaje się daleko...)

Niemniej jednak trochę czasu spędziliśmy na brnięciu pod górkę ;-)












Oczywiście warto było dreptać, bo widoki z Zawratu (2158 -wg mapy, 2159 - wg innych źródeł) są naprawdę cudowne.



 








Na przełęczy dokonaliśmy tradycyjnego zdjęcia w wyskoku, wykonanego przez jednego ze spotkanych tam turystów. 



Podczas zejścia oszczędzamy kolana i stosujemy powszechny podczas zejść system zwany "dupozjazdem";-) Sprawdza się świetnie w tych warunkach, tylko przez następne godziny czekamy na wyschnięcie spodni... Mimo tego było warto, bo oszczędzamy czas i siły :-)

 







Schodzimy do Doliny Pięciu Stawów Polskich po drodze robiąc przerwy na podziwianie naszych pięknych Tatr, których chyba nigdy nie będziemy mieć dosyć


Dolina Pięciu Stawów Polskich

Wielki Staw Polski

Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich

czwartek, 19 lutego 2015

Szpiglasowy Wierch cudowną zimą

Wszystkie prognozy były zgodne co do tego, że to będzie cudowny zimowy dzień... I był!
Parkujemy w Palenicy Białczańskiej o godzinie 7.20 i wyruszamy do Doliny Pięciu Stawów Polskich
 

Temperatura (- 12 st) zachęca do szybkiego marszu i po 2 godzinach i 20 min jesteśmy już w schronisku :-)






Podłoże sprzyjało przemieszczaniu się- nie za twardo, nie za miękko - szło się super!


Widoki w dolinie nie zawiodły...
I w końcu wyszliśmy z cienia - od razu zrobiło się cieplej ;-)





 
W schronisku udało nam się zdążyć przed przerwą w bufecie, która trwa od godziny 10 do 11 i zadowoleni dokonujemy kolejnej (kto jest w temacie ten wie, dlaczego "kolejnej" ;-) degustacji szarlotki.

Po zamarzniętym Przednim Stawie (zimowym szlakiem) zaczynamy naszą wędrówkę w stronę Szpiglasowej Przełęczy (2110 m).  

Tempo marszu mamy nie za szybkie - takie piękne widoki wokół...
 Patrzymy na małe czarne przemieszczające się punkciki (ludziki) - nie ma ich za dużo więc jest w tym jakiś urok ;-)

 
 




Podejście pod przełęcz wygląda na zdjęciach jak marsz po lekko pochylonym terenie... Było raczej stromo, ale szło się dobrze, buty super trzymały się  podłoża a raki przydały się dopiero przy wejściu na szczyt.

I ostatnie metry przed wejściem na przełęcz - łańcuchy dziś były zbędne...
Z przełęczy wchodzimy na Szpiglasowy Wierch - już w rakach, głównie ze względu na przerażające widoki po bokach grani prowadzącej na szczyt.
 



Na szczycie spotykamy parę kruków. Jeden przysiada się do nas i przygląda się nam z odległości około metra. Rzucamy mu kawałek bułki (razowej-zdrowej!!!), ale tak aby musiał do nas jeszcze kilkadziesiąt centymetrów podejść. Początkowo nieśmiało, krokiem dostawnym i bokiem, bacznie nas obserwując, zbliża się po swój posiłek. Drugi-mniejszy kruk (zakładamy, że to żona;-)) nie jest taki odważny i trzyma się raczej na dystans. Są naprawdę piękne i widać, że Szpiglasowy jest  ich miejscem. Odchodząc widzimy jak razem siedzą na słupku granicznym.
 









Schodzimy do Morskiego Oka. Po drodze podziwiając cudowne zimowe krajobrazy. 



 


Wrażenie na nas zrobiły "lukrowane" pola śnieżne, które sprawiały  wrażenie tafli wody...