Senja

Senja
Husfjellet - Senja - Norwegia

Szkocja 2014 - część I



Szkocja jest przepiękna! Wystarczy przejrzeć zdjęcia na necie, żeby się zakochać...
Jednak czy NAS stać na taki wyjazd (który wymarzył sobie Konrad).... ?

 Okazało się, że tak!
 

I w dodatku po podsumowaniu wszystkich kosztów po podróży byliśmy bardzo mile zaskoczeni.
Skoro ma być mało za podróże to teraz kilka informacji o kosztach - może kogoś zainteresują :-) Całość wyprawy (17 dni)  dla 4 osób wyniosła  - 8168 złotych polskich (w tym zakupione w Polsce jedzenie, gwoździe, sznurek i moskitiery. Te ostatnie można sobie było darować.... bo maleńkie meszki szkockie bez problemu przemykały przez siateczkę ;-)


 Zacznijmy jednak od początku...

Dzień 1.
Podróż z Polski do Francji ( Dunkierka), z której promem przepłynęliśmy do Anglii.

Prom Dunkierka - Dover
Szkocja czeka!

Dzień 2.
Po dopłynięciu do Dover ruszyliśmy
 do pierwszego punktu naszej "Szkockiej przygody"
Sweetheart Abbey
z cudowną (i to prawdziwą) trawą

 - Sweetheart Abbey, gdzie trawa była tak zielona, że zastanawialiśmy się, czy aby na pewno prawdziwa i  czy można po niej chodzić...? Nawet zapytaliśmy o to panią przy wejściu....Oczywiście okazało się, że jak najbardziej można! Pani była wielce zdziwiona i rozbawiona naszym pytaniem.




Otoczenie Sweetheart Abbey.



Jadąc 15 mil od opactwa Sweetheart  (fakt, że dojazd dróżkami krętymi i wąskimi)  dotarliśmy do charakterystycznego zamku na planie trójkąta -  Caerlaverock Castle

Zamek otoczony fosą (wypełnioną wodą) robi wrażenie i jest gdzie pospacerować.
Panie w kasie polecają też odwiedzenie ruin dawnego zamku - jakieś 5 min. marszem (przez chaszcze) od właściwego - ale łatwo można przegapić, bo mury są do kolan - jak się przy nich klęczy... ;-)



Dolina Glencoe


 Wąsko wciśnięta pomiędzy dzikie góry Dolina Glencoe to szkocka perełka.
W jednym miejscu znalazło się tu wszystko, co najpiękniejsze w Szkocji, szybko poruszające się mgły dodały temu miejscu, nieco mrocznego klimatu.









 Nasz pierwszy kemping w Fort William położony u stóp najwyższej góry Szkocji Ben Nevis (1344 m.n.p.m).







 Dzień 3.
 Atak "szczytowy" na Ben Nevis :-)

Poranek nieco pochmurny, ale słoneczko nie kazało długo na siebie czekać...
Najwyższy szczyt Szkocji to zaledwie 1344 m n.p.m - ale musimy pamiętać, że zaczynamy maszerować praktycznie z poziomu morza...
Dodatkowych emocji dostarcza zmienna pogoda, mgły,  oraz... śnieg, po którym mieliśmy okazję się przejść (dodam, że był środek lata - lipiec;-)










30 min. przed "zdobyciem" (w lipcu!) szczytu Ben Nevis
 A tutaj już piknik na wielkim rumowisku skalnym, czyli szczycie Ben Nevis. Mgła, wiatr i praktycznie zero widoków - to wszystko nie zachęca do dłuższego pobytu...

Dzień 4. 


Obudziły nas krople deszczu uderzające o namiot...
No tak... Typowa szkocka pogoda - byliśmy psychicznie raczej na nią przygotowani. Ale, żeby tak cały dzień i praktycznie bez przerwy!

Nasze kurtki nieprzemakalne okazały się jednak przemakalne... ale i tak zobaczyliśmy to, co mieliśmy w planach.
Na początek Dolina Glenfinnan  oraz Viaduct - znany z filmów o Harrym Potterze, nawet udało nam się zobaczyć przejeżdżający pociąg parowy (można się nim przejechać, ale raczej wtedy, gdy nie ma się jako myśli przewodniej: "Mało za Podróże...";-)




Glenfinnan Monument  to kolejna atrakcja, której robimy zdjęcia z dystansu.
Pomnik upamiętniający walczących w powstaniu Szkotów pięknie prezentował się oglądany z pobliskiego wzniesienia (wejście na błotnisty pagórek - gratis, podejście pod (i chyba też na) monument - ok. 20 zł ;-)





Dzień 5. 


Półwysep Knoydart, który wynalazł dla nas Konrad ;-)

Trekkinkg po najdzikszym zakątku Wielkiej Brytanii - to było to na co czekaliśmy wszyscy.
I jeszcze na w miarę dobrą pogodę... 

Pogoda dopisała! Super wąską i bardzo widokową drogą docieramy do miejsca, gdzie dalej można się przedostać tylko łódką lub na własnych nogach.
Na parkingu przy ostatnim gospodarstwie zaskakuje nas uczciwość i zaufanie do turystów - opłatę za parking wrzuca się do słoika (otwartego - a w nim już parę monet 1 funtowych...)
Rozmarzyliśmy się... A gdyby tak u nas taka uczciwość...

Poniżej kilka zdjęć z widokowej drogi prowadzącej na Knoydart
Nie można się było nie zatrzymać, gdy takie widoki za oknem

Na Półwyspie Knoydart podczas 2 dni trekingu podobało nam się WSZYSTKO (no może poza mini meszkami, których były miliony, ale głównie wieczorem...)
Plan był cudowny - wędrujemy z plecakami wzdłuż wybrzeża, docieramy do jeziorka, nocleg
i powrót...

Rzeczywistość troszkę odmienna.... 


Początek wędrówki - ruszamy z zapałem i jeszcze zapasem sił.



Trekking wzdłuż wybrzeża Półwyspu Knoydart okazuje się wędrówką z górki pod górkę. Ciężkie plecaki wżynają się w ramiona, ale widoki wynagradzają wszystko:-)
Co jakiś czas sprawdzamy współrzędne GPS i mapę - do noclegu wciąż daleko... Na mapach google wydawało się rzut beretem...



Trzy malownicze wysepki - towarzyszyły nam przez sporą część wędrówki.


I tutaj też trzy wysepki... ;-)





Fotograf liczył na efektowny upadek i kąpiel... No nie udało się ;-)

Docieramy do miejsca ze śladami ludzkiej cywilizacji - zabudowania i namioty...  Nadzieja na zrzucenie (na dłuższy czas) ciężkiego plecaka pojawia się w połowie naszej ekipy ;-)
Na klimatycznym pomoście robimy przerwę obiadową - okazało się, że była to obiadokolacja ;-)
Miejsce piękne, ciała zmęczone, stopy obtarte - zapada decyzja - zostajemy na noc.


Malowniczy pomost, na którym posiłki smakowały jak nigdzie ;-)
Poszukiwanie: jedzenia, dalszej drogi i... odpoczynku...

50% ekipy poszło jeszcze penetrować dalszą część półwyspu - krajobrazy przypominały tatrzańskie klimaty, a konkretnie Tatry Zachodnie. Z góry wypatrzyliśmy niedoszły cel naszej pieszej wędrówki - jeziorko - oj sporo trzeba  trzeba by jeszcze pomaszerować z ciężkimi plecakami...
Upewniamy się, że decyzja o wcześniejszym biwakowaniu była dobra.


Jeziorko na Knoydart - niedoszły cel naszej wędrówki


Poniżej widok na "gigantyczne" pole namiotowe, na którym spędziliśmy noc. 



Na kempingu nasz namiot i 2 namioty Niemców.

 

Najbardziej na tym kampingu podobał nam się sposób uiszczania opłat oraz oczywiście ich wielkość... :-)
Wzruszyło nas zaufanie, którym właściciel kampingu obdarza obozowiczów.
Pewnie ze względu na niezbyt duży ruch w interesie- kamping był zupełnie samoobsługowy.

Na zdjęciu poniżej kasa fiskalna kampingu ;-) znajdująca się w kuchni.
Można też było skorzystać z noclegu pod dachem (bothy), ale cena choć niewysoka to jednak trzykrotnie biła pole namiotowe (a ma być "Mało za..." więc wiadomo, gdzie śpimy ;-)



"Kasa fiskalna" na kampingu na Knoydart
...i kamping w całej okazałości ;-)
 Dzień 6.

Obozowisko leżało w cieniu góry. Poranek okazał się nieco zimny albo - jak kto woli - rześki. Poranny chłód nie trwał zbyt długo, koło godz 9.00 przywitało nas słońce i błękitne niebo. Szybkie śniadanie na pomoście i ruszamy w powrotna drogę.






Ostatnia prosta...
Ostatnia prosta... Opuszczamy Knoydart...


  Tak oto kończy się nasza 2 dniowa przygoda.
Wszystkim nam na długo pozostanie w pamięci -  jednym ze względu na zgraje krwiożerczych muszek ( meszek :) a innym na przepiękne widoki, których zdjęcia nawet w połowie nie oddają.


Poniżej jeszcze kilka zdjęć z Półwyspu Knoydart  na zachodnim wybrzeżu Szkocji.




















Po dotarciu do samochodu i obiedzie typu azjatyckiego "instant" ruszyliśmy w kierunku najsłynniejszego szkockiego zamku Eillean Donan.
Zamek  położony na wyspie na Loch Duich może się podobać. Po ilości japońskich turystów dochodzimy do wniosku, że się podoba, a z cała pewnością jest na liście zabytków UNESCO.









Kolejnym kierunkiem naszej podróży jest wyspa Skye, często nazywana wyspą mgieł. Druga co do wielkości wyspa Szkocji. Bardzo późnym popołudniem docieramy
do pierwszego punktu programu wyspy
Skye
- Old Man of Storr. 







 Zbliża się wieczór, ruszamy w poszukiwaniu noclegu. Trafiamy na niewielki kemping, zauważamy tam  naszych słowackich braci, dobrze znanych z kempingu
pod Ben Nevis.







Kilka zdjęć  zachodu słońca zrobionych z klifu na jakim znajdował się kemping ok 5-7 min drogi od namiotu wiodącej przez zagrody owieczek i pastwiska.

























Dzień 7.

 

Quiraing oddalone o niecałe pół godz jazdy samochodem od kempingu.
Miejsce które przyciąga swoja okazałością, wysokie klify i ogromne przestrzenie biegnące w stronę morza potęgują... lek przestrzeni albo poprawiają humor samym widokiem :) tak czy inaczej miejsce godne polecenia dla zwiedzających tą cześć wyspy.










W drodze do latarni Neist Point zachwycały nas wszechobecne owieczki, które będąc w swoim królestwie nie zważały na przejeżdżające pojazdy.



Sama latarnia nie zachwyciła... Jej położenie i owszem :-)
Wrażenie robiły czarne, gładkie klify, po których wędrówka podnosiła poziom adrenaliny we krwi.



Latarnię Neist Point można podziwiać tylko z dystansu - cały budynek jest ogrodzony i zamknięty na kłódkę...


Latarnia Neist Point
 Dzień 8.


Atrakcji na Wyspie Skye było całe mnóstwo - wynalazła je dla nas Monika :-)
Było ich tyle, że musieliśmy wybierać - na wszystkie czasu nie starczyło - 2 i pół dnia to naprawdę mało na tą prześliczną wyspę!



 
Scorrybreac
to uroczy zakątek na Wyspie Skye, 
 gdzie zaliczyliśmy krótki
(1 godz.) spacer.

 



Ze ścieżki można było podziwiać zatokę
z charakterystycznymi kolorowymi domkami
, klify, soczyście zieloną trawę
oraz klimatyczne kamienne murki.

 










Taki mały "Ciechocinek" na Scorrybreac ;-)
 

Fairy Pools 

 - to kolejne magiczne miejsce na Wyspie Skye i to dosłownie, bo Fairy Pools to magiczne baseny :-) 
Krystalicznie czysta rzeka wydrążyła
w skałach błękitne baseny, które połączone są mniejszymi i większymi wodospadami... 



Podczas naszego spaceru towarzyszyły nam klimatyczne mgły, a na pożegnanie zrosił nas łagodny deszczyk, więc pogodę uważamy za bardzo udaną.
W końcu musimy pamiętać, że jesteśmy w Szkocji i to na Wyspie Mgieł :-)








Z żalem opuściliśmy Wyspę Mgieł. Może tygodniowy pobyt pozwoliłby na dokładniejsze poznanie wyspy... Jednak w naszych planach jeszcze sporo punktów do odwiedzenia.
















W drodze na nocleg... Jeszcze nie wiedzieliśmy, gdzie przyjdzie nam spędzić noc ;-)












3 komentarze :

  1. Piekne fotki ale MAŁO:) Prosimy Panią fotograf o więcej. Blog inspirujący do wyjazdów - ale ciągle za mało informacji. Co polecacie najbardziej, a czego nie, jacy są tubylcy?:) co ile konkretnie kosztuje. Czego zabraliście za dużo a czego za mało.
    Blog motywujący do opuszczenia ciepłego domu:) Uściski! czekam na kontynuację!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fotografów było dwóch ;-)
      i już biorą się za dodawanie zdjęć...
      Informacji też postaramy się dostarczyć więcej i to już wkrótce - skoro ktoś czeka... :-)

      Usuń
  2. bardzo ładne zdjęcia, można wiedzieć jakim aparatem robione?

    OdpowiedzUsuń