Senja

Senja
Husfjellet - Senja - Norwegia

Austria - ferraty - 2015

Pierwsza wyprawa w 2015 roku - maj  

 Alpy Fischbachskie
 DzieńI

Ferrata - Franz- Scheikl- Steig
trudność B/C


Nasz pierwszy wypad ferratowy w tym roku udało się zrealizować już w maju :-) W związku z tym, że zima nie opuszcza gór zbyt szybko szukaliśmy ferrat do wysokości 1800 m n.p.m.
Z Polski wyjeżdżamy o pierwszej w nocy - do celu od granicy w Chyżnem mamy 530 km.
Około godziny 8 docieramy do parkingu niedaleko miejscowości Breitenau am Hochlantsch.

 
Na pierwszy dzień zaplanowaliśmy krótką i raczej łatwą ferratę Franz - Scheikl - Steig, która prowadzi na szczyt Hochlantsch.  
Na zdjęciu obok znak na parkingu na początku naszego szlaku.

Początek ferraty Franz - Scheikl - Steig


Pod ferratę docieramy po około godzinie marszu w niepewności - czy aby dobrze idziemy...?
 Niestety oznaczenia szlaków w Austrii pozostawiają wiele do życzenia... Za to turyści mogą uczyć się w lesie czytania tropów i śladów... ;-)

Pod tabliczką z informacją o ferracie zakładamy sprzęt ferratowy
i patrzymy z niedowierzaniem jak trójka sześćdziesięcioletnich Austriaków zaczyna wspinaczkę bez żadnych ubezpieczeń...



Przejście ferraty wg przewodnika zajmuje 1 godzinę, nam zajęło prawie 2...
W tym czasie zaliczyliśmy również posiłek, zrobiliśmy kilkadziesiąt zdjęć i nie żałowaliśmy czasu na podziwianie widoków ;-)

























 









Pod koniec ferraty mamy do wyboru łatwiejsze przejście żlebem lub trudniejsze eksponowaną krawędzią (C). Spragnieni wrażeń wybieramy oczywiście drugą opcję ;-)

Hochlantsch 1720 m




Zejście do parkingu (widać go ze szczytu) zajmuje nam niecałe półtorej godziny. Jest jeszcze wcześnie więc decydujemy się na jeszcze jedną, krótką ferratę.


Do ferraty Raiffeisen- Klettersteig docieramy w kilkanaście minut, parkujemy samochód i zaliczamy krótką drzemkę - całonocna podróż i kilka godzin wędrówki dają się we znaki... 
Po 10 min. snu jesteśmy gotowi wspinaczki - do ferraty, która znajduje się w dawnym kamieniołomie mamy z parkingu tylko 1 minutę! :-)




Po 10 minutach snu jesteśmy gotowi do działania - do ferraty, która znajduje się w dawnym kamieniołomie mamy z parkingu tylko 1 minutę! :-)
Ferrata o trudności C/D poprowadzona jest po stromych płytach, na których umieszczono klamry i stalową linę.


Przejście ferraty wymaga zastosowania techniki tarciowej (przydatna jest też siła ramion ;-)), ale nie jest szczególnie trudne. Po dojściu do najwyższego punktu można zejść leśną ścieżką do drogi, ale zejście ferratą jest z pewnością ciekawsze - taką opcję też wybraliśmy ;-)










  Czas przejścia ferraty wg przewodnika "Ferraty Alp Austriackich" to 45 min. - można zabawić tam tak długo, ale faktyczny czas to mniej niż 30 min. 
Ferrata Raiffeisen jest krótka i nie oferuje raczej pięknych krajobrazów, ale można ją polecić jako dodatkową atrakcję dnia :-)



Dzień II

Ferrata Heli-Kraft-Klettersteig - trudność C/D

Zdecydowanie najpiękniejsza ferrata naszego majowego wypadu. 
Poprowadzona jest wzdłuż i nieco w górę szczytu Hochkar (1808 m), który znajduje się w Alpach Ybbstalskich.  

  Dojście do ferraty - jak to na austriackich szlakach- nie jest szczególnie dobrze oznaczone, ale udaje się - po 40 minutach dochodzimy pod prawie pionową ścinę z żelazną liną i podekscytowanI zakładamy uprzęże. 

 

Pierwszy odcinek dostarcza emocji - pniemy się stromym fragmentem ściany...
  

 
Po drodze napotykamy drewnianą belkę na linie, która ma za zadanie ułatwić przejście pod okapem skalnym, ale bardziej chyba urozmaicić trasę - przez chwilę czujemy się jak w parku linowym... ;-)










Przejście ferraty wg przewodnika zajmuje 45 minut, ale w takich pięknych okolicznościach przyrody nigdzie nam się nie spieszy i rozkoszujemy się każdą ścianką. Turystów na szlaku brak, więc nikt nie pogania i nie narzuca tempa.
 



Spora część trasy to eksponowany trawers o trudności C/D
 














 Po drodze mamy do przejścia trzy mosty linowe - jeden dłuższy trójlinowy i dwa krótsze dwulinowe - czysta przyjemność! ;-)
 



  




































Ferrata kończy się pod krzyżem na wysokości ok. 1700 m. Do parkingu mamy 30 minut. Całość trasy wg przewodnika zajmuje 2 godziny, my spędziliśmy na górze Hochkar ponad 3 - w taką pogodę i z takimi widokami można było jeszcze dłużej! :-)
Ferrata Kaiser-Franz-Josef-Klettersteig -
a raczej jej krótki
fragment... ;-)

 


Po przejściu ferraty Heli-Kraft-Klettersteig mieliśmy jeszcze w planie ferratę Kaisergams-Klettersteig - niestety była zamknięta (prawdopodobnie prace renowacyjne).


Takiego pięknego popołudnia nie można zmarnować, więc postanawiamy wpaść jeszcze na ferratę znaną nam z wrześniowego wypadu do Austrii.


Ferrata znajduje się niedaleko miejscowości Eisenerz w masywie Hochschwab. Miejsce startu to przepiękne jezioro Leopoldsteiner See.

 



Pod ferratę z parkingu dochodzimy w 15 minut, a po drodze spotykamy dwie urocze kozice - jedna dość nieśmiała - więc nie ma jej na zdjęciu... ;-) 
Początek ferraty Kaiser-Franz-Josef



   




 













Ferrata Kaiser-Franz-Josef-Klettersteig jest długa (3 i pół godziny wspinaczki samą ferratą - 770 m w pionie), eksponowana i wymagająca sporo siły - nawet nie planujemy w tym dniu przejścia całej trasy...
Ale pierwszy fragment był jak najbardziej  w naszym zasięgu, zwłaszcza że znany nam już z poprzedniego wyjazdu.

 
 Przejście tej pięknej ściany zajmuje nam niecałe 30 minut, potem zasiadamy na półce i wygrzewając się w słońcu podziwiamy widoki zastanawiając się kiedy uda nam się przejść całą ferratę...

 

 Schodzimy do jeziorka i relaksujemy się mocząc stopy w majowej - czyli mocno orzeźwiającej wodzie :-) Na pożegnanie robimy zdjęcie faunie austriackiej
i obiecujemy tu wrócić.






Dzień III

Ferrata - Eisenerzer Klettersteig
 
W ostatni dzień majowego wypadu pogoda nie była idealna- po godzinie 11 przewidywano opady deszczu,
a może i burze... 

 Wybieramy krótką (znaną nam już z września 2014) ferratę, którą mamy nadzieję przejść przed opadami deszczu
i wyładowaniami atmosferycznymi -
w końcu wspinaczka ferratą to jakby wędrówka po piorunochronie... ;-)




Widok z parkingu na Pfaffenstein (1865m)

Zostawiamy samochód na małym parkingu w miejscowości Eisenerz,
Z parkingu widać szczyt Pfaffenstein (1865), na który prowadzi ferrata.
Podejście pod ferratę - to naprawdę dobra rozgrzewka - 700 m przewyższenia daje lekko w kość, bo tempo mamy mocne.
Po  godzinie jesteśmy już pod tabliczką z informacją o ferracie. Według przewodnika czas nieco dłuższy - 1h 30 min. 







Eisenerzer Klettersteig
to ferrata o trudności C/D (w pięciostopniowej skali A do E), czyli trudna/b.trudna i z pewnością nie nadaje się dla początkujących ferratowiczów.

 Trasa jest urozmaicona, mocno eksponowana i oczywiście wymaga niewrażliwości na przepaście...;-)
W tym dniu widoki w dół, a także w pozostałych kierunkach były dość ograniczone, jednak czuło się tą przestrzeń pod stopami.




Podczas całej trasy towarzyszyła nam mgła, więc o podziwianiu krajobrazów mogliśmy tylko pomarzyć...
Pod koniec ferraty zaczyna lekko kropić, a my mamy do pokonania komin - buty nie najlepiej trzymają się mokrej skały, ale jakoś dajemy radę ;-)



 




















Ferratę przechodzimy w ciągu godziny. Pogoda w miarę dopisała, więc jest radość :-).
Schodzimy łatwą ferratą Markussteig (A). Mgły się nieco podniosły i ukazały nam się w końcu widoki- w dole jezioro Leopoldsteiner See. Do parkingu dochodzimy w półtorej godziny i... zaczyna padać i to naprawdę mocno - my to mamy szczęście!




 Czerwcowe ferraty - dzień pierwszy

 Dzień I

 Ferrata Teufelsbadstubensteig

Tradycyjnie wyruszamy z Polski bardzo wczesną porą, czyli około pierwszej w nocy. Po 7 godzinach (w tym krótka drzemka w samochodzie na Słowacji) docieramy do Doliny Höllental w masywie Rax.
Na pierwszy dzień zaplanowaliśmy krótką trasę (ok. 4 godz.) podczas której przechodzimy łatwą ferratę (B) - Teufelsbadstubensteig



W drodze do ferraty
 Droga nie przysparza praktycznie żadnych trudności, za to oferuje piękne widoki. Jeżeli ktoś nie ma problemu z chodzeniem po drabinach to bez obaw może wybrać się na tą trasę ;-).

 

 

Początek ferraty (zdjęcie obok) budził pewne obawy i wyglądał na dużo trudniejszy niż był. Przechodząc tą  ubezpieczoną stalową liną ścianę wchodzimy do "czarciego" kotła.
Nazwa ferraty
Teufelsbadstubensteig  oznacza Czarcią Łaźnię -więc można się było spodziewać diabelskich trudności w piekielnym upale, ale skończyło się tylko na tym drugim... ;-) 

Podczas dalszej trasy towarzyszą nam drabinki, które prowadzą do skalnej niszy.






W skalnej niszy

Pod koniec ferraty spotykamy niezbyt grzeczną kozicę, która najpierw pokazała nam język, później pobiegła w górę i zrzuciła na nas kamień... ;-) Ale nam kozice nie straszne - mamy kaski!
Ferrata kończy się na wysokości 1220 m. 
 

Wracamy drogą Wachthuttlkammsteig o trudności A/B - ubezpieczenia to przede wszystkim liczne drabinki. Podziwiamy otoczenie tej pięknej  doliny, po której ścianch poprowadzono dużo dróg wspinaczkowych - raj dla prawdziwych wspinaczy ;-)










Dzień II

 Ferrata Kaiser-Franz-Josef Klettersteig

Piękna ferrata z emocjami, w uroczy, słoneczny dzień, z cudownymi widokami...
Tak pokrótce można podsumować nasz drugi dzień ferratowego wyjazdu ;-)



 
Ferrata Kaiser-Franz-Josef, zwana przez nas pieszczotliwie "Józkiem", była nam dobrze znana, a przynajmniej jej początek... Pierwszą ścianę "Józka" zaliczyliśmy we wrześniu 2014 r. oraz w maju tego roku. Po pierwszym spotkaniu z tą ferratą o trudności D/C wiedzieliśmy już, że musimy się do niej przygotować - 3 i pół godziny wejścia i 770 m przewyższenia wymagało trochę siły ramion i kondycji ogólnej ;-) Co prawda poszczególne odcinki ferraty są ponumerowane od 1do 10 i w razie potrzeby można podać swoje położenie służbom ratowniczym, ale woleliśmy nie sprawdzać umiejętności austriackich ratowników ;-)

Pierwsza ścianka ferraty
Po przejściu pierwszego fragmentu, który naszym zdaniem jest jednym z trudniejszych (to ze względu na długość, ekspozycję i w dużej części przewieszoną ścianę) idziemy leśną ścieżką (tym razem mijamy obojętnie zejście awaryjne, wykorzystane już przez nas dwukrotnie ;-)) i dochodzimy do nieznanych nam części ferraty.



















Z ciekawością i odrobiną niepewności (co nas tam czeka...?) rozpoczynamy dalszą wędrówkę. Początek to łatwe obejście grzbietu skalnego, a następnie wspinanie po klamrach i  prętach.

Co jakiś czas znajdujemy miejsca na odpoczynek i podziwianie widoków - trzeba przyznać, że "Józek" oferuje naprawdę cudowne krajobrazy. Obserwujemy jak jezioro Leopoldsteiner See, spod którego ruszyliśmy w góry, robi się coraz mniejsze...


   Od wysokości ok. 1100 m rozpoczyna się kluczowy odcinek - pokonujemy tutaj długą,  stromą ścianę z podwójnym rzędem prętów.



Na wysokości 1200 m robimy dłuższy odpoczynek i zaznaczamy swoją obecność w tym pięknym miejscu wpisując się do książki wejść, która znajduje się w podwójnej metalowej skrzynce.

Do dwóch ostatnich fragmentów dochodzimy leśną ścieżką, a następnie trawiastym zboczem.

 Słońce dogrzewa niemiłosiernie - dziękujemy niebiosom za małą chmurkę, która na 10 sekund przyniosła nam ulgę...




9-ty fragment rozpoczyna się efektownym, ale raczej łatwym trawersem po prętach. 
Następnie grzbietem grani dochodzimy do ostatniego trudniejszego fragmentu (D), gdzie siła ramion zdecydowanie się przydaje...
Ostatni dość trudny fragment
Ostatni fragment - widok z góry



 Most linowy na końcu ferraty prowadzi donikąd, ale dostarcza wspaniałych wrażeń i nieco emocji - głównie przy wejściu na most.
Przejście ferraty Kaiser- Franz-Josef dało nam mnóstwo satysfakcji. Okazało się, że owszem jest trudna, ale nie aż tak bardzo jak się spodziewaliśmy. 

Piękna pogoda zachęciła nas do powrotu na parking nad jeziorem dłuższą drogą przez szczyt Hochblaser (1771 m).




 





Dzikiej radości dostarczyła nam napotkana na szlaku łata śniegu - w trzydziestostopniowym upale bitwa na śnieżki to prawdziwa frajda! :-)

Ostatni fragment naszego szlaku przebiegał wzdłuż potoku i jeziora Leopoldsteiner See. Z wielką radością wymoczyliśmy nasze zmęczone i rozgrzane stopy w krystalicznie czystym potoczku - idealne zakończenie idealnego dnia!




Dzień III

 Ferrata Tonisteig


Na trzeci dzień czerwcowych ferrat zaplanowaliśmy trasę o niedużych trudnościach B/C.
W miejscowości Wörschach podjeżdżamy stromą i krętą drogą do parkingu na wysokość około 1100 m.
Nasz dzisiejszy szlak znajduje się w Górach Martwych (Totes Gebirge) i prowadzi na szczyt Hochtausing (1823 m).

Początkowo nasza trasa prowadzi leśną drogą oraz łąką - podziwiamy cel naszej wędrówki z daleka...
Po godzinie dochodzimy do dość stromego i nieubezpieczonego odcinka - korzenie służą nam za asekurację i cieszymy się, że nie będziemy schodzić tą śliską ścieżką.

 


Podchodzimy  ferratą o trudnościach B - tylko miejscami ubezpieczoną, ale dostarczającą pięknych widoków. 



 










 
 








 











Na szczycie znajdujemy zacienioną wnękę i robimy dłuższą przerwę oraz kilka zdjęć pobliskich szczytów oraz naszych twarzy
;-)








Zejście mamy zaplanowane ferratą Tonisteig, ale znalezienie jej początku okazało się nie takie łatwe... Jakichkolwiek oznaczeń brak... Wydeptaną ścieżką zmierzamy wśród kosówek - po drodze napotykamy zwalone drzewo i... okazuje się, że to wyjście z dróg wspinaczkowych... Po chwili znajdujemy nasze zejście - ferratę Tonisteig - dla wchodzących jej koniec z książką wejść - tradycyjnie wpisujemy siebie oraz osoby, które chciałyby tutaj być, ale z różnych powodów nie mogły ("obecne duchem..."). 

Zejście nie jest bardzo wymagające, ale drabinki i stalowe liny wymagają nieco skupienia...






Ferrata Tonisteig
Ferratę Tonisteig można polecić każdemu, kto nie ma problemu z lękiem wysokości.
Główny problem tej ferraty polega na tym, że ferratą trzeba zejść, a to jest zawsze trudniejsze niż wejście...









 

 

    Po drodze spotykamy wędrujących Austriaków  -średnia wieku ponad 60 lat - podziwiamy hart ducha i kondycję... 

Schodzimy do hali Schneehitzalm i rozkoszujemy się sielskimi krajobrazami - mamy wrażenie, że cofnęliśmy się do początku ubiegłego wieku...
A kubeczek ze świnką przy wodopoju naprawdę nas zachwycił... ;-)


 

Dzień IV


Ferrata Heli-Kraft Klettersteig

Alpy Ybbstalskie
Podejście pod ferratę 45 min.
Ferrata 45 min.
Zejście do parkingu 30 min.

Ostatni dzień pobytu w Austrii to też dzień powrotu do Polski... Wybieramy więc ferratę, która na ten dzień nadaje się idealnie - jest krótka- przechodzimy ją w 2 godziny, nie zmęczy zbyt mocno, więc nie zaśniemy w drodze do domu ;-) i jest naprawdę piękna!
Ferratę Heli-Kraft już zaliczyliśmy (w dwójkę) w maju tego roku - tutaj opis i więcej szczegółów.
Tym razem idziemy w trójkę.
Rano pogoda wygląda nieciekawie i zastanawiamy się, czy uda nam się przejść ferratę - w deszczu to raczej ryzyko...



Po 45 min. marszu niebo robi się błękitne - właśnie wtedy, gdy dochodzimy pod początek ferraty- my to mamy szczęście! :-)













                        Sierpniowe ferraty
Dzień I


Tassilo Klettersteig B/C, C/D

Dojście do ferraty - 3 h i 15 min.
Przejście ferraty - 3 h 
Powrót do samochodu - 4 h 45 min

 Ferrata Tasillo została poprowadzona na szczyt Schermberg (2396 m n.p.m) w górach Totes Gebirge  (Góry Martwe). Całość wycieczki wymaga pokonania niemałego przewyższenia bo prawie 1700 m, ale zdecydowanie polecamy bo czas spędzony na ferracie to - dla niespieszących się - aż 3 godziny!


Naszą wyprawę zaczynamy ze schroniska Almtalerhaus (714 m), do którego dojeżdżamy samochodem z Habernau pokonując sześciokilometrową szutrową drogę biegnąca przez las. 
Almtalerhaus (714 m n.p.m.)

Droga jest naprawdę dobrej jakości, więc samochód osobowy spokojnie przez nią przejedzie. 




W schronisku kupujemy jeszcze mapę i zaczynamy wędrówkę ku ferracie. 


Pierwszy fragment jest dosyć długi i trzeba poświęcić około 3 godzin, aby dojść do kolejnego schroniska Welser Hütte, z którego już tylko 15 minut do wejścia na ferratę.  
 


Pod schroniskiem mamy możliwość obserwowania austriackich służb ratunkowych podczas ćwiczeń z użyciem helikoptera .



 







Schronisko Welser Hütte (1740 m)




W schronisku nie ma tłumów. Sympatyczny pan rozładowujący wagonik linowy z prowiantem dla schroniska poinformował nas, że dziś będzie trochę  hałasu przez te ćwiczenia i że na ferracie obecnie nie ma nikogo. No raj!!!
 
 Przy wejściu na ferratę widzimy mapkę, która trochę nie zgadza się z tą, którą mamy jeszcze w pamięci ze stron o ferratach. Ferrata ta na stronach internetowych jest opisywana jako B/C, jednak mapka i szczegółowy opis przy wejściu pokazuje, że jest to raczej C/D. 
 
Początek ferraty jest dosyć stromy. Potem kolejno czekają nas jeszcze liny wymagające od nas dosyć dużej siły ramion. 

 

 














Są też jednak fragmenty spaceru po trawce, a końcówka to również łatwe przejście granią.
Ferrata jest dosyć długa. Zajęła nam 3 godziny, ale w ogóle nie czuć było tego czasu. 




Po drodze spotykamy jeszcze trzech zrzuconych przez helikopter ratowników, którzy mają za zadanie dotarcie do końca ferraty. No więc pobiegli - dosłownie - tam i czekali na odbiór. 



Zaglądamy również do dziury, która jest przerażająco głęboko. Zaglądając do niej rozstajemy się z okularami. Wrażenie robi na nas skalne okno, przez które jednak nie wyglądamy...Wystarczy strat jak na jeden dzień... ;-)

Schremberg (2396 m)
 Na szczycie robimy dłuższą przerwę - pogoda nas rozpieszcza, więc w promieniach słońca rozkoszujemy się widokami.

 
Droga powrotna jest bardzo ciekawie poprowadzona. Skały tych masywów zbudowane są jakby z oddzielnych wielkich kamieni poukładanych blisko siebie, pomiędzy którymi nierzadko znajdują się dość głębokie szczeliny. 
Niektóre szczeliny są tak duże, że pokonując je musimy pokonać własny strach... ;-)




Przechodzimy również przez łaty śniegu, które pomimo połowy lata są ciągle dość pokaźnych rozmiarów. 


 

Droga zejściowa nie jest ferratą, ale podczas niektórych przejść naprawdę przydałyby się jakieś sztuczne ułatwienia lub chociaż lina do asekuracji. Pod koniec drogi pokonujemy jeszcze piarżysko i dwie drabinki
 
 
Do pierwszego schroniska - Welser Hütte - docieramy po następnych dwóch godzinach, czeka nas jeszcze droga do samochodu - prawie 3 godziny.
Całe przejście zajęło nam około 12 godzin. 

Polecamy tę ferratę osobom, których nie zniechęca długie dojście do ferraty. W nagrodę za ten trud jest duża szansa, że podczas wspinaczki nie napotkamy zbyt wielu turystów :-) 

Dzień II

Wels Klettersteig B/C


Dojście do ferraty - 4 h (jest możliwość skorzystania z kolejki i wtedy 45 min)
Przejście ferraty - 50 min.
Powrót do parkingu  - 3 h


Wels Klettersteig to ferrata prowadząca na szczyt Albertfeldkogel (1707 m) - w górach Höllengebirge w Górnej Austrii.


Większość osób dochodzi do początku ferraty w 45 minut, ale wcześniej korzysta z kolejki gondolowej na  pobliski szczyt - Feuerkogel. Koszt biletu w górę i w dół - niemały, bo 20,40 euro. My korzystamy ze szlaku pieszego. Ta opcja zajmuje nam prawie 4 godziny w jedną stronę. 

Albertfeldkogel (1707 m)
Dziesięć minut przed dojściem do szczytu Albertfeldkogel trzeba zejść z głównego szlaku w prawo, następnie przejść przez prowizoryczny "mostek" nad ogrodzeniem i zejść bardzo stromą ścieżką do początku ferraty. Dojście jest naprawdę karkołomne i w żaden sposób niezabezpieczone. Buty często ześlizgują się po leżącej na ścieżce ziemi i małych kamyczkach. Można asekurować się kosówką, ale nie ma jej zbyt dużo... 



Stojąc na początku ścieżki zejściowej można podziwiać prawie całą ferratę oraz obserwować wspinające się ludziki. Trasa naprawdę robi wrażenie i przyprawia o zawrót głowy :-) 
 










 Oficjalna trudność ferraty to C z fragmentami B, ale trzeba się liczyć z tym, że wejście wymaga siły ramion i niewrażliwości na ekspozycje, czyli dla miłośników ferrat to coś pięknego!
 






 Sama ferrata jest dość krótka - wejście zajmuje według opisu 50 min, ale jak się komuś spieszy i lubi biegać po ferratach, to da radę nawet w 30... ;-)


  

Ferrata kończy się tuż przez szczytem Albertfeldkogel, na którym znajduje się Europakreuz - krzyż zbudowany z kostek symbolizujących poszczególne państwa członkowskie UE. W każdej metalowej kostce znajduje się kamień z danego państwa. Ciekawe skąd pochodzi kamień w kostce naszego kraju? Pierwsze co przyszło nam na myśl to Tatry...
Ciekawe dlaczego :-)






Ferratę warto polecić szczególnie ze względu na niesamowite ekspozycje i piękne widoki, jednakże zanim się do niej dotrze należy poświęcić trochę czasu na przejście szlakiem lub trochę pieniędzy na dojazd kolejką.

Całość trasy zajęła nam 8 i pół godziny. 
W przypadku skorzystania z kolejki czas znacznie się skraca i wynosi około 3 godzin.


2 komentarze :

  1. Ciekawie ogląda się zdjęcia ze wspinaczki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. zazdroszczę trochę jak czytam, piękne miejsca i świetne ferraty
    Nie zdawałem sobie sprawy że w pobliżu Wiednia jest ich tyle
    Marcin

    OdpowiedzUsuń