Senja

Senja
Husfjellet - Senja - Norwegia

środa, 30 grudnia 2015

Czerwone Wierchy - 30 grudnia 2015



Zachwycone wczorajszym klimatem na Giewoncie i Kopie Kondrackiej  postanawiamy również dzisiejszy dzień spędzić aktywnie. 


Temperatura wyjątkowo niska jak na tegoroczną zimę, bo aż -10 st. C. Po drodze  na wszystkich mijanych stokach narciarskich widzimy, jak armatki  śnieżne radośnie produkują śnieg ;-)


Wyruszamy z Doliny Kościeliskiej o godzinie 4.45. Idziemy czerwonym szlakiem – znaki pokazują, że do Ciemniaka mamy 3h i 50 min. Mimo sporego mrozu nie jest nam zimno. Wiatr nas oszczędza – jest cicho i spokojnie. Z każdym krokiem robi się cieplej, a my ściągamy kolejne cieplejsze warstwy ubrań.
 
Po około 2 godzinach niebo nabiera oczekiwanych przez nas barw.
 Ładnych widoków jeszcze nie ma zbyt dużo, ale Giewont prezentuje się nieźle ;-)
 
Chuda Przełączka (1851 m)
 Na szlaku raczej wiosenne warunki, a zalegający gdzieniegdzie śnieg czy lód udaje nam się pokonać bez raków, które zakładamy jakieś 400 m przed Chudą Przełączką (1851 m)

Od tego też miejsca zaczyna nam towarzyszyć silny, bardzo mroźny wiatr. Zakładamy wszystkie ciepłe ubrania jakie posiadamy, a i tak nam zimno... 
Zrobienie zdjęć jest prawdziwym wyzwaniem, bo wyciągnięcie ręki z rękawiczki powoduje zamarznięcie wszystkich palców w 5 sekund...
A ponowne wsunięcie dłoni do rękawiczek powoduje prawdziwy ból.
 

W drodze na Ciemniak.





 
 
Nie udaje nam się dojść na Ciemniak przed wschodem. Pierwsze promienie obserwujemy jakieś 200 m od szczytu...




Widok z Ciemniaka (2096 m) na Tatry Zachodnie.




Na Ciemniaku wiatr lekko odpuszcza i spędzamy tam dłuższą chwilę - jakieś 3 min... ;-)


 


Widok ze szlaku na Krzesanicę (2122 m) w stronę Ciemniaka.





A tu już na zejściu... Prawie zbiegamy, aby jak najszybciej uciec od bezwzględnego wiatru. 












Na podejściu na Małołączniak (2096 m) mamy wrażenie, że wiatr zaczyna się nad nami znęcać... 
Żeby nabrać powietrza odwracamy się tyłem do wiatru. Temperatura jaką odczuwamy to -30°C






Widok z Małołączniaka na Tatry Wysokie.






Dopiero w Kobylarzowym Żlebie wiatr całkowicie ustaje... I dopiero teraz - po pięciu godzinach marszu - robimy pierwszą przerwę na posiłek i ciepłą herbatę.
Jest bezwietrznie, ale nam ciągle zimno - wiatr przewiał nas do szpiku kości. W żlebie słońca brak, więc też nie ma nas co rozgrzać... 

Po dojściu do Przysłopu Miętusiego rozkoszujemy się słońcem i ciepłem.


 W Dolinie Kościeliskiej zaskakuje nas mroźny wiatr wiejący prosto w twarz - tego się tutaj nie spodziewałyśmy.
Wypad oczywiście udany - jak to wypad w Tatry, ale na długo pozostanie nam w pamięci zabójczo mroźny wiatr :-)


 



wtorek, 29 grudnia 2015

Giewont, Kopa Kondracka – 29 grudnia 2015



Giewont (1895 m)jest szczytem, do którego się zraziłyśmy głównie przez kolejki turystów ustawiających się do jego zdobycia oraz tłumy uniemożliwiające podziwianie widoków na szczycie… ;-)

Mimo naszych uprzedzeń postanowiłyśmy po raz kolejny zdobyć ten szczyt. 
Tym razem wyruszyłyśmy na szlak bardzo wcześnie, aby mieć pewność, że na szczycie będziemy same – i udało się! 
Hala Kondratowa - godz. 6.30


Na szlak wyruszamy o godzinie 5.30. Na początku drogę oświetla nam księżyc, dopiero wchodząc do lasu musimy skorzystać z czołówek. 

 



 Z Hali Kondratowej niebieskim szlakiem idziemy na Przełęcz Kondracką.



 



Obserwujemy jak chmury coraz bardziej wciskają się w doliny...
Klimat - jak to o wschodzie słońca - jest cudowny!

  




Na Przełęczy Kondrackiej (1725 m) cisza i spokój - tak jak nam się wymarzyło ;-)

 Niestety nie udaje nam się dojść na Giewont na wschód słońca (zbyt dużo czasu zeszło nam na nocne zdjęcia...) i z dołu obserwujemy jak słońce zaczyna oświetlać szczyty...

 




 






 

Dojście na Giewont niczym nie przypomina dojścia zimowego - idziemy po trawie i kamieniach i pierwszy raz w swoim życiu jesteśmy same na tym szczycie!
Jest ciepło i prawie bezwietrznie. Rozkoszujemy się takim komfortem przez dłuższy czas.
Zaczynamy schodzić, gdy nadchodzą turyści - niech też mają Giewont tylko dla siebie ;-)


Panorama z Giewontu


Oprócz gór i morza chmur w tej chwili nie istnieje nic. Nie widać żadnej cywilizacji...


 

Po zejściu z Giewontu idziemy na Kopę Kondracką (2005 m).
Na początku podejścia spotykamy spore stado kozic - niektóre całkiem ładnie pozowały...



 Nie musimy chyba dodawać, że pogoda była rewelacyjna - delikatny mróz dodawał tylko uroku całej wyprawie.

Widok z Kopy Kondrackiej na Tatry Wysokie


Hala Kondratowa
Dopiero na Przełęczy Pod Kopą Kondracką (1863 m) zakładamy raczki i schodzimy do schroniska na Hali Kondratowej, a następnie do Kuźnic.






Pod względem widoków i klimatu był jeden z najpiękniejszych dni w Tatrach :-)




poniedziałek, 28 grudnia 2015

Wschód słońca na Wołowcu- 27 grudnia

W niedzielę 27 grudnia o godz 1.40 w nocy wyruszyliśmy z parkingu w Dolinie Chochołowskiej na Wołowiec (2064 m n.p.m.), by tam dotrzeć na wschód słońca. Pogoda według prognoz jak marzenie:) Troszkę wiatru, ale jak się później okazało nawet nie taki straszny..

Według mapy dojście powinno zająć nam 5h 10 min. Do Chochołowskiej docieramy już po 1h 20min.
W Chochołowskiej skręcamy na zielony szlak, który początkowo jest błotnisty i do celu zostaje nam 2h 55min.drogi :) 
Jednak po kilkunastu minutach pod nogami już mieliśmy śnieg i założenie raków było konieczne.




Dość szybko docieramy na szczyt, na wschód musimy troszkę poczekać, więc rozkoszujemy się pięknymi widokami dookoła.






Spektakularne widoki pozwalają zapomnieć o zimnie, które nam doskwiera. Na szczęście- ku naszemu zdziwieniu i wbrew prognozom- słabo wieje:)





Niebo przybiera różne kolory, klimat nie do opisania.. Na szczycie nikogo oprócz nas.








Słońce powoli zaczyna oświetlać słowackie szczyty..



7.47- oczekiwany moment- słońce zaczyna wschodzić i troszkę próbuje nas ogrzać:)
 





W Tatrach zamiast zimy robi się wiosna:)
Jesteśmy zaskoczeni tak małą ilością śniegu o tej porze..
 







Zmarznięci zaczynamy schodzić szlakiem wiodącym przez Rakoń (1879m) i Grzesia (1653m).




Krajobrazy dookoła coraz bardziej wiosenne, a przecież mamy zimę..





Całość wycieczki zajęła nam ok. 10h. Niesamowite widoki i nocny klimat na długo zapadną w naszej pamięci:)