Senja

Senja
Husfjellet - Senja - Norwegia

czwartek, 28 stycznia 2016

Turbacz (1310 m) - Gorce

Widok na Tatry w drodze na Turbacz
Kolejny szczyt z korony naszych gór zdobywamy 28 stycznia 2016 r.
Pogoda nie zachwyca, ale według prognoz ma się wypogodzić w okolicach zachodu i wschodu słońca...
Nie zastanawiając się długo wyruszamy na Turbacz planując nocleg w schronisku.

Wychodzimy z Nowego Targu (Kowaniec) szlakiem żółtym. Niebo jest całkowicie zachmurzone, ale liczymy na te obiecane przejaśnienia podczas zachodu... 
Po trzech godzinach marszu dochodzimy do schroniska. Słońce gdzieś właśnie zachodzi, a nad Turbacz nadciągnęły nowe tabuny chmur i  widoczność jest minimalna. Dzisiaj ze zdjęć nie będzie nic.

 Wstajemy o 6 rano, żeby zdążyć na piękny wschód słońca...
Pogoda nie zachwyca, ale jednak czujemy ten fajny klimat towarzyszący świtowi :-)



Turbacz  (1310 m)
Wierzchołek Turbacza jest zalesiony i widoki nie robią specjalnego wrażenia, ale pomiędzy drzewami można wypatrzeć tatrzańskie szczyty.




 
 Do Nowego Targu schodzimy szlakiem zielonym.
Niebo zasnute jest ciężkimi chmurami, które "odcięły" Tatrom wszystkie wyższe szczyty... ;-) 

Mimo tego, że to środek zimy- na szlaku panuje wiosna i to niestety wczesna wiosna - na ścieżce króluje mokra śnieżna breja, a poza nią lód i woda... Nie ma się co dziwić  - wieje halny, a na termometrze powyżej 7 stopni... 

Nie jest to najlepszy czas na górskie wędrówki.

wtorek, 26 stycznia 2016

Delta Dunaju - lipiec 2015

Pelikany


Początkowo planowaliśmy spędzić w Delcie Dunaju 2-3 dni, ale ostatecznie wybraliśmy się jedynie na czterogodzinną przejażdżkę motorówką.


Stało się tak po opowieściach małżeństwa, które spotkaliśmy podczas pobytu nad morzem. Opowiedzieli nam o strasznej ilości komarów, które bezlitośnie atakowały ich podczas noclegu na kampingu w Delcie Dunaju.


 

Do miejscowości Murighiol przybyliśmy za późno, aby móc przebierać wśród ofert przewoźników i móc się targować o dobra cenę. Zaraz po przyjeździe podjechał do nas "tambylec" z ofertą przejażdżki w cenie wysoce niekonkurencyjnej. Nie zdecydowaliśmy się od razu, ponieważ chcieliśmy poszukać czegoś tańszego. Jego oferta to 180 euro za 4 osoby. Wiedzieliśmy już, że jest to bardzo wysoka cena, więc chcieliśmy się jeszcze rozejrzeć za czymś tańszym.


Czapla szara
Podjechaliśmy do Informacji Turystycznej, aby wykupić wstęp na teren Delty Dunaju. Bardzo ciężko było się dogadać z panem z informacji, ponieważ jedyny język jakim mówił to rumuński. Opłata dzienna za wstęp do parku to 5 lei (5 zł) od osoby i 10 lei za samochód. 










Sokół



Nie mając już możliwości znalezienia niczego tańszego musieliśmy zdecydować się na tamtą ofertę.
Mimo iż cena była bardzo wysoka to nie żałowaliśmy ani złotówki. 


Dodaj napis







Nasz przewodnik okazał się absolutnie fantastyczny. Starał się jak mógł, aby wynaleźć jak najwięcej różnego rodzaju stworzeń zamieszkujących Deltę. Opowiadał o wszystkim, co dotyczyło Delty i robił to bardzo ciekawie. Oczywiście znajomość języka angielskiego była konieczna.
 



 
Zabrał nas również na farmę rybacką swojego brata. Warunki życia na takich farmach trochę nas przeraziły, a trochę zadziwiły. Ludzie mieszkają tam w lepiance.

 
 
Gospodarz tej farmy był samowystarczalny - miał tam wszystko - kurnik, ogród warzywny, agregat i oczywiście telewizję!


 Farma znajdowała się na małej wyspie. Przewodnik poczęstował nas wędzoną rybą - słoną, ale pyszną. 

   


Na resztki z rybek "polowało" stado milutkich kotków.





 


Podczas naszej przejażdżki przewodnik opowiedział nam o pracy rybaków i zasadach połowu. 

 



Uratowaliśmy też kilka stworzeń, które zaplątały się w sieci i gdyby nie nasze "ratowanie" za jakiś czas byłby już martwe... Taki przewodnik z dobrym sercem. Bardzo nas tym ujął

Na zdjęciu obok kormoran "dziękuje" za uratowanie życia... ;-)  Był tak przerażony i przemoczony, że po puszczeniu na wolność nie był w stanie wzbić się w powietrze...



Raki i szczupak - tuż przed odzyskaniem wolności














Rząd pelikanów



Ibis

Kojot - podobno przekleństwo dla gatunków
zamieszkujących Deltę Dunaju


Czapla biała
Pelikany


Szczudłonogi

Orzeł bielik

Ibisy stojące nieruchomo w dziwnej pozycji - nasz przewodnik też nie wiedział, co one robią...




poniedziałek, 25 stycznia 2016

Mogielica (1170 m) - Beskid Wyspowy

Na Mogielicę wychodzimy 19 stycznia 2016 r. niebieskim szlakiem z Jurkowa.
Zostawiamy samochód pod sklepem i ośrodkiem zdrowia. Szlak prowadzi początkowo główną drogą przez most. Za mostem skręcamy w prawo na boczną drogę - tu dopiero widzimy oznaczenie niebieskiego szlaku.


Pogoda nie zachwyca, ale zimowy klimat jest cudowny - brakuje tylko błękitu...

Szlak na Mogielicę jest w większości przetarty, więc nie idzie się źle. :-)













 
Przed szczytem robimy krótką przerwę na ciepłą herbatę. 






Schody wieży na Mogielicy są ośnieżone i śliskie, ale z odrobiną adrenaliny można je pokonać ;-)
 















Marzyły nam się piękne widoki z wieży, ale wyobraźnię też mamy, więc nie czujemy się bardzo zawiedzione.

Do Jurkowa schodzimy  najpierw szlakiem żółtym szlakiem.
Tutaj zapadamy się po uda w śniegu... Ostatnio nikt tędy nie szedł.


 


Po drodze robimy postój w wiacie.
Tędy prowadzą też szlaki narciarstwa biegowego.


Spotykamy tutaj sympatycznych amatorów tego sportu - wnuczka i dziadków :-).
 


Cały czas zachwycamy się panującą zimowa atmosferą...
 
















 
 Cała wycieczka zajmuje nam około 4,5 godziny - w cudownej zimowej aurze :-)






sobota, 23 stycznia 2016

Tarnica (1346 m) - Bieszczady

Dziś (23.01.2016) postanawiamy zdobyć kolejny z koronnych szczytów - Tarnicę (1346 m)

Naszą trzecią wyprawę bieszczadzką zaczynamy wczesnym rankiem. 
Już sam dojazd jest okazją do podziwiania wspaniałej, zimowej bieszczadzkiej aury. 


Wrażenie robią na nas zupełnie białe drogi, które w połączeniu z porannym słońcem tworzą unikalny klimat.






O godzinie 8.15 wychodzimy na szlak. Na parkingu we Wołosatem stoją już 2 samochody, czyli tym razem nie będziemy przecierać trasy ;-). Pogoda zapowiada się niesamowita.





Jest - 14 stopni, ale nie odczuwamy wielkiego chłodu, ponieważ wiatru brak. 
Zachwyca nas błękit prześwitujący pomiędzy ośnieżonymi gałęziami - oj brakowało go nam przez ostatnie 2 dni.








Po 50 minutach dochodzimy do wiaty, ale nie robimy postoju - to jeszcze za wcześnie na przerwę.









Po wyjściu z lasu zaczynamy odczuwać, że wiatr jednak dzisiaj nie jest taki łaskawy, jak myślałyśmy. 




Chmury szybko przesuwające się nad Tarnicą również nie wróżyły nic dobrego... 





Podczas podejścia na przełęcz nie widzimy już śladów turystów, którzy podchodzili tędy 10 minut wcześniej - wiatr rozkręca się coraz bardziej...


Przełęcz pod Tarnicą (1275 m)




Podczas podejścia z przełęczy na Tarnicę wiatr już hula na całego.









Czasami nawet nie widać szlaku...








Na Tarnicy jednak spotyka nas nagroda, ponieważ klimat jest niesamowity
i jesteśmy tu same, co na tak popularnym szczycie rzadko się zdarza.


Początkowo miałyśmy w planach przejście pętelki przez Halicz, ale chmury przesuwające się w dość szybkim tempie nad tym szczytem oraz przeszywający, mroźny wiatr zniechęcają nas do dłuższej wędrówki.



Wracamy tym samym szlakiem, zbiegając początkowo dla rozgrzania, a potem dla urozmaicenia zejścia ;-)

Po drodze spotykamy tłumy turystów wędrujących na szczyt.
Na szlaku zrobiło się kolorowo :-)

Podsumowanie trasy:

Wołosate - Tarnica - 1 h 45 min.
Tarnica - Wołosate - 1 h 20 min. (w tym 10 min. przerwy w wiacie).