Senja

Senja
Husfjellet - Senja - Norwegia

wtorek, 24 marca 2015

Tatry Zachodnie o wschodzie słońca /Trzydniowiański - Kończysty - Jarząbczy - Łopata - Wołowiec - Rakoń/

Na zakończenie sezonu zimowego zaplanowaliśmy wycieczkę po Tatrach Zachodnich.
Trasa jak najbardziej nam znana, ale zimą i to o wchodzie słońca - to był nasz pierwszy raz ;-)

Na Trzydniowiański Wierch (1758m) z parkingu przy Dolinie Chochołowskiej docieramy dość szybko, bo w 2 godz. 20 min. To pewnie dzięki niskiej temperaturze i jednak dość "kiepskiej " widoczności o wczesnych godzinach porannych...;-)
Na szczycie czekamy na spektakularne widoki i rozgrzewamy nasze foto-aparty ;-)
Klimat cudowny - nie do opisania, tylko zimno daje się we znaki.
 
Obserwujemy jak słońce zaczyna oświetlać kolejne szczyty - na zdjęciu obok Wołowiec - cel naszej wędrówki.




Słońce wschodzi nad Ornakiem, a my żałujemy, że nie jesteśmy wyżej - Ornak jest grzbietem górskim o dość monotonnym wyglądzie... 
Robimy wspólne zdjęcie na szczycie i szybkim krokiem zmierzamy w stronę Kończystego Wierchu. 

Słońce zaczyna nas ogrzewać, ale żeby nie było zbyt różowo - pojawia się mocny wiatr...







Na horyzoncie Babia Góra "udaje" małą chmurkę /zdjęcie z lewej/



 
Na Kończystym Wierchu (2002) robimy tradycyjne zdjęcie w wyskoku - no niestety nie wszystkim udało się zgrać z samowyzwalaczem aparatu... ;-)


Z Kończystego Wierchu podziwiamy wyniosłą sylwetkę Starorobociańskiego Wierchu (2176m) - to najwyższy szczyt w polskiej części Tatr Zachodnich, ale nasza trasa prowadzi dziś w przeciwną stronę...
Idziemy w kierunku Jarząbczego Wierchu (2137m). Teren robi się coraz ciekawszy ale i  trudniejszy. Zbity przez wiatr śnieg tworzy twarde płaty, a spore przepaście po obu stronach nie pozostawiają wątpliwości - czas założyć raki.
Na szczycie spotykamy pierwszych turystów - idą tą samą trasę co my tylko w przeciwnym kierunku. Wymieniamy się informacjami - okazuje się, że dalej też "dmucha" i to ponoć całkiem sporo...
Mocniej zaciągamy kaptury na twarz i zmierzamy w stronę Łopaty (1958m).
Na zdjęciu obok widok z Łopaty na Jarząbczy,
poniżej na Wołowiec
i Rohacze.


Dwa piękne słowackie szczyty - Rohacz Ostry (2088m) i za nim Rohacz Płaczliwy (2125m) przyciągają nasz wzrok, a malownicze chmurki dodają im jeszcze uroku ;-)

W Dolinie Jamnickiej zauważamy olbrzymie stado kozic (zastanawiamy się czy to słowackie, czy nasze zawędrowały do sąsiadów w poszukiwaniu jedzonka ;-)) Liczymy... - 16 sztuk to najliczniejsze stadko, jakie dane nam było zobaczyć w Tatrach.
Na zdjęciu udało się utrwalić tylko przedstawicieli tego ogromnego stada.

Wołowiec (2064m) tuż tuż...

Tempo marszu zdecydowanie spadło - zmęczenie daje znać o sobie -  już 8 godzin wyprawy za nami.
Tylko męską część ekipy rozpiera jeszcze energia...


 







 

Wołowiec jest popularnym szczytem - tutaj spotykamy już więcej turystów. Zajmujemy miejsce, które chroni nas przed wiatrem i rozkoszujemy się widokami...

Z Rakonia (1879m) podziwiamy jeszcze panoramę szczytów, przez które przeszliśmy
i robimy ostatnie zdjęcia. 

Całość trasy (z parkingu na parking) zajęła nam sporo, bo aż 13 i pół godziny, ale nie da się iść szybko, gdy TAKIE cudowne krajobrazy wkoło ;-)



niedziela, 22 marca 2015

Wschód słońca z Trzydniowiańskiego i przejście na Wołowiec


Wschód słońca nad Ornakiem
W sobotę 22 marca około godziny 2.45 wyruszyliśmy z Doliny Chochołowskiej w stronę Trzydniowiańskiego Wierchu, aby tam przywitać wschód słońca. 
Za Ornakiem "malutki" Giewont

Pogoda zapowiadała się bajeczna i taka też była. Co prawda silny i mroźny wiatr dał nam nieźle w kość, ale widoki zapierały dech w piersiach. Dziś kilka zdjęć, a wkrótce szczegóły wyprawy.
 




Widok z Kończystego Wierchu

niedziela, 8 marca 2015

Czerwone Wierchy w słoneczną niedzielę

Niedziela 8 marca miała być dniem odpoczynku a nawet małego lenistwa ;-)
Pogoda jednak nie pozwoliła na spędzenie tak pięknego dnia w czterech ścianach...
Szybka decyzja i postanawiamy iść na Czerwone Wierchy - tam nas jeszcze zimą nie było...
W drodze na Ciemniak
O godzinie 8.00 parkujemy przy Dolinie Kościeliskiej i szlakiem czerwonym wychodzimy na pierwszy z Czerwonych Wierchów -  Ciemniak (2096m). 
Tuż przed szczytem...




Na zdjęciach zimowe klimaty, ale temperatura w słońcu naprawdę nas rozpieszczała i przypominała o zbliżającej się wiośnie.



 
W drodze na kolejny z Czerwonych Wierchów - Krzesanicę (2122m) można podziwiać panoramę Tatr Polskich i Słowackich. 


 
Szczególnie imponująco prezentuje się charakterystyczna sylwetka Krywania (2495), który jest narodową górą Słowaków.
Na Krzesanicy robimy dłuższą przerwę, w celu nasycenia oczu cudnymi widokami i wypełnienia naszych pustych żołądków ;-) 
Małołączniak (2096m) jest ostatnim z Czerwonych Wierchów, na który dziś wchodzimy (Kopę Kondracką odpuszczamy...) i niebieskim szlakiem zaczynamy schodzić w doliny.
 

Dość ładnie prezentował się Giewont, trochę mniej ładnie smog wiszący nad miejscowościami...


Schodzimy Kobylarzowym Żlebem - ostrożnie i zachowując odstępy, aby nie wywołać lawiny... Szlak nie był zbyt mocno uczęszczany - podchodziło nim dziś 10 osób, a schodziły 2 - my...


Na Przysłopie Miętusim wchodzimy na Ścieżkę nad Reglami i kierujemy się do Doliny Kościeliskiej. 
Przed wejściem w las spoglądamy jeszcze na Czerwone Wierchy - wydają się być tak daleko...
 



sobota, 7 marca 2015

Turbacz - zimowe Gorce z widokiem na Tatry ;-)

Na sobotę 7 marca zapowiadano naprawdę piękną pogodę - takiego dnia nie można przesiedzieć w domu!
Dla odmiany postanowiliśmy odwiedzić niższe pasma górskie, a konkretnie Gorce i ich najwyższy szczyt - Turbacz (1310m)
 


Widoczność nie była najgorsza i z sentymentem spoglądaliśmy na Tatry...
Nasza trasa wiodła żółtym szlakiem z Nowego Targu (Kowańca) - zaskoczyła nas ilość śniegu - już na wysokości ok. 700m zima zagościła na dobre. 
Ucieszyło nas to niezmiernie, bo jeszcze nie czujemy wiosny, a przesilenie wiosenne daje się we znaki...
Widoki były naprawdę piękne - Jezioro Czorsztyńskie wyglądało jak gęsta mgła... 
 



Po 2 i pół godzinie marszu dochodzimy do schroniska na Turbaczu, gdzie degustujemy kolejną szarlotkę - i to wszystko dla celów rankingu... ;-)
 





I znowu musimy powstrzymać się od omówienia walorów smakowych szarlotki... (szczegóły w odrębnym poście)

 
 Na koniec znaleźliśmy oznaki wiosny... Chyba trochę za wcześnie jak na Podhale... Ale takie są fakty :-)