Senja

Senja
Husfjellet - Senja - Norwegia

wtorek, 29 września 2015

Sierpniowa ferrata - Wels Klettersteig

Wels Klettersteig to ferrata prowadząca na szczyt Albertfeldkogel (1707 m) - w paśmie Salzkammergut-Berge w Górnej Austrii.

Większość osób dochodzi do początku ferraty w 45 minut, ale wcześniej korzysta z kolejki gondolowej na  pobliski szczyt - Feuerkogel. Koszt biletu w górę i w dół - niemały, bo 20,40 euro. My korzystamy ze szlaku pieszego. Ta opcja zajmuje nam prawie 4 godziny w jedną stronę. 

Albertfeldkogel (1707 m)
Dziesięć minut przed dojściem do szczytu Albertfeldkogel trzeba zejść z głównego szlaku w prawo, następnie przejść przez prowizoryczny "mostek" nad ogrodzeniem i zejść bardzo stromą ścieżką do początku ferraty. Dojście jest naprawdę karkołomne i w żaden sposób niezabezpieczone. Buty często ześlizgują się po leżącej na ścieżce ziemi i małych kamyczkach. Można asekurować się kosówką, ale nie ma jej zbyt dużo... 



Stojąc na początku ścieżki zejściowej można podziwiać prawie całą ferratę oraz obserwować wspinające się ludziki. Trasa naprawdę robi wrażenie i przyprawia o zawrót głowy :-) 
 










 Oficjalna trudność ferraty to C z fragmentami B, ale trzeba się liczyć z tym, że wejście wymaga siły ramion i niewrażliwości na ekspozycje, czyli dla miłośników ferrat to coś pięknego!
 






 Sama ferrata jest dość krótka - wejście zajmuje według opisu 50 min, ale jak się komuś spieszy i lubi biegać po ferratach, to da radę nawet w 30... ;-)


  

Ferrata kończy się tuż przez szczytem Albertfeldkogel, na którym znajduje się Europakreuz - krzyż zbudowany z kostek symbolizujących poszczególne państwa członkowskie UE. W każdej metalowej kostce znajduje się kamień z danego państwa. Ciekawe skąd pochodzi kamień w kostce naszego kraju? Pierwsze co przyszło nam na myśl to Tatry...
Ciekawe dlaczego :-)






Ferratę warto polecić szczególnie ze względu na niesamowite ekspozycje i piękne widoki, jednakże zanim się do niej dotrze należy poświęcić trochę czasu na przejście szlakiem lub trochę pieniędzy na dojazd kolejką.

Całość trasy zajęła nam 8 i pół godziny. 
W przypadku skorzystania z kolejki czas znacznie się skraca i wynosi około 3 godzin.

sobota, 26 września 2015

Tassilo - sierpniowa via ferrata

Tassilo Klettersteig

Ferrata Tasillo została poprowadzona na szczyt Schermberg (2396 m n.p.m) w górach Totes Gebirge  (Góry Martwe). Całość wycieczki wymaga pokonania niemałego przewyższenia bo prawie 1700 m, ale zdecydowanie polecamy bo czas spędzony na ferracie to - dla niespieszących się - aż 3 godziny!


Naszą wyprawę zaczynamy ze schroniska Almtalerhaus (714 m), do którego dojeżdżamy samochodem z Habernau pokonując sześciokilometrową szutrową drogę biegnąca przez las. 
Almtalerhaus (714 m n.p.m.)

Droga jest naprawdę dobrej jakości, więc samochód osobowy spokojnie przez nią przejedzie. 




W schronisku kupujemy jeszcze mapę i zaczynamy wędrówkę ku ferracie. 


Pierwszy fragment jest dosyć długi i trzeba poświęcić około 3 godzin, aby dojść do kolejnego schroniska Welser Hütte, z którego już tylko 15 minut do wejścia na ferratę.  
 


Pod schroniskiem mamy możliwość obserwowania austriackich służb ratunkowych podczas ćwiczeń z użyciem helikoptera .



 







Schronisko Welser Hütte (1740 m)




W schronisku nie ma tłumów. Sympatyczny pan rozładowujący wagonik linowy z prowiantem dla schroniska poinformował nas, że dziś będzie trochę  hałasu przez te ćwiczenia i że na ferracie obecnie nie ma nikogo. No raj!!!
 
 Przy wejściu na ferratę widzimy mapkę, która trochę nie zgadza się z tą, którą mamy jeszcze w pamięci ze stron o ferratach. Ferrata ta na stronach internetowych jest opisywana jako B/C, jednak mapka i szczegółowy opis przy wejściu pokazuje, że jest to raczej C/D. 
 
Początek ferraty jest dosyć stromy. Potem kolejno czekają nas jeszcze liny wymagające od nas dosyć dużej siły ramion. 

 

 














Są też jednak fragmenty spaceru po trawce, a końcówka to również łatwe przejście granią.
Ferrata jest dosyć długa. Zajęła nam 3 godziny, ale w ogóle nie czuć było tego czasu. 




Po drodze spotykamy jeszcze trzech zrzuconych przez helikopter ratowników, którzy mają za zadanie dotarcie do końca ferraty. No więc pobiegli - dosłownie - tam i czekali na odbiór. 



Zaglądamy również do dziury, która jest przerażająco głęboko. Zaglądając do niej rozstajemy się z okularami. Wrażenie robi na nas skalne okno, przez które jednak nie wyglądamy...Wystarczy strat jak na jeden dzień... ;-)

Schremberg (2396 m)
 Na szczycie robimy dłuższą przerwę - pogoda nas rozpieszcza, więc w promieniach słońca rozkoszujemy się widokami.

 
Droga powrotna jest bardzo ciekawie poprowadzona. Skały tych masywów zbudowane są jakby z oddzielnych wielkich kamieni poukładanych blisko siebie, pomiędzy którymi nierzadko znajdują się dość głębokie szczeliny. 
Niektóre szczeliny są tak duże, że pokonując je musimy pokonać własny strach... ;-)




Przechodzimy również przez łaty śniegu, które pomimo połowy lata są ciągle dość pokaźnych rozmiarów. 


 

Droga zejściowa nie jest ferratą, ale podczas niektórych przejść naprawdę przydałyby się jakieś sztuczne ułatwienia lub chociaż lina do asekuracji. Pod koniec drogi pokonujemy jeszcze piarżysko i dwie drabinki
 
 
Do pierwszego schroniska - Welser Hütte - docieramy po następnych dwóch godzinach, czeka nas jeszcze droga do samochodu - prawie 3 godziny.
Całe przejście zajęło nam około 12 godzin. 
Polecamy tę ferratę osobom, których nie zniechęca długie dojście do ferraty. W nagrodę za ten trud jest duża szansa, że podczas wspinaczki nie napotkamy zbyt wielu turystów :-)

poniedziałek, 21 września 2015

Góry Ciucas

Góry Ciucas znajdują się ok. 50 km od Braszowa. Jest to niewielki masyw górski, który został dodany do punktów naszej rumuńskiej wyprawy głównie ze względu na występujące tam ciekawe formacje skalne.
 
Z powodu mocno napiętego harmonogramu naszej wyprawy górom tym poświęciliśmy zaledwie 5 godzin, ale to  wystarczyło, żeby się nimi zachwycić i myśleć o kolejnych - tym razem dłuższych - wędrówkach.
 
Za cel wyjścia obraliśmy najwyższy szczyt o takiej samej nazwie jak góry, czyli Ciucas (1954 m n.p.m.). Wystartowaliśmy z Przełęczy Bratocea (1272 m). Naszą wędrówkę rozpoczęliśmy dość wcześnie, bo o 6 rano. 

Była to pora idealna do podziwiania klimatycznych, porannych mgieł, które wyglądały szczególnie pięknie w dolinach pomiędzy szczytami.

W przewodniku wyczytaliśmy, że powinniśmy kierować się na przekaźnik. Okazało się to naprawdę trudne, bo początkowo widoczność była ograniczona do około 3 metrów, co trochę utrudniło nam orientację w terenie... ;-)  
 Spotkaliśmy też trzy olbrzymie psy pasterskie, które nagle wyłoniły się z gęstej mgły. Trochę nas to zaniepokoiło, ale okazało się, że psy były jeszcze bardziej zaskoczone obecnością ludzi o tej porze w tym miejscu. Jeden tak się wystraszył, że rzucając się z głośnym szczekaniem do ucieczki, przewrócił drugiego pieska. Na szczęście już nie wróciły, choć szczekanie słyszeliśmy jeszcze  przez długi czas. 




Znak na przełęczy informował, że do szczytu jest od 3 i pół do 4 godzin. My doszliśmy tam w 2 godziny, idąc dość szybkim tempem, ale również podziwiając widoki i robiąc mnóstwo zdjęć.

Niezwykła rzeźba wystających skał zrobiła na nas ogromne wrażenie. Takich form skalnych nie mieliśmy okazji jeszcze oglądać.

Ciucas (1954 m)













 Skała z bliska też wyglądała bardzo ciekawie. Była niczym zastygnięty cement z niezliczoną ilością kamyczków.



  


Warto wybrać się na ten szczyt naprawdę bardzo wcześnie, bo - po pierwsze - klimat jest nie do opisania, a po drugie na szczycie i szlaku nie ma jeszcze turystów, których gromady mijaliśmy w drodze powrotnej około godziny 9.