Senja

Senja
Husfjellet - Senja - Norwegia

wtorek, 24 kwietnia 2018

Bryce Canyon i Angels' Landing w Zion'ie

Środa 1 lutego 2017

Dzisiaj pobudka o 5.30, bo bardzo intensywny dzień przed nami. Mamy do odwiedzenia dwa duże parki narodowe - Bryce i Zion. Zaczynamy oczywiście od Bryce'a. Chcieliśmy tam być jak najwcześniej, by móc zobaczyć wschód słońca i to nam się udało. 

Dojeżdżając na parking sprawdzamy temperaturę - jest -16. Szału nie ma. Trzeba się ciepło ubrać, bo może być nieciekawie. Park Narodowy Bryce Canyon wyglądem przypomina kanion i tak jest też klasyfikowany, mimo iż nie płynie przez niego żadna rzeka. Powstał w wyniku erozji. 
Przez większą część roku temperatura w ciągu doby jest zarówno ujemna jak i dodatnia. W ciągu dnia woda wpływa w szczeliny skał, a w ciągu nocy zamarza powiększając swoją objętość. To topnienie i zamrażanie wody powoduje rozsadzanie skał, tworząc formacje Kanionu. Dodatkowo wpływ ma również kwasowy odczyn wody deszczowej, która rozpuszcza skały. 

Dzięki tym oddziaływaniom przyrody możemy podziwiać ten cud natury. Wiele formacji ma swoją własną nazwę. Nam udaje się zobaczyć Thor's Hammer (Młot Thora - zdj. obok) i Queen Victoria. 



Wzdłuż kanionu jest mnóstwo punktów widokowych, do których można podjechać samochodem i podziwiać kanion z góry. 
My decydujemy się jednak przejść jednym z wielu szlaków na dno kanionu i jest to bardzo dobra decyzja. 







Kanion robi zupełnie inne wrażenie, gdy można zagłębić się w jego wnętrzu. Tu dopiero czuć ogrom skał i widać ich spektakularne kolory i kształty. 

Wybieramy szlak Navajo Loop. Jego początek jest w punkcie widokowym Sunset Point. W połowie trasy decydujemy, że przejdziemy jeszcze szlak Queens Gardens Trail aż do punktu widokowego zwanego Sunrise Point. 
Do punktu wyjściowego wracamy dróżką Rim Trail. 



Wiele szlaków  jest o tej porze roku zamkniętych ze względu na duże ilości śniegu. 
W Bryce Canyon można spędzić wiele godzin i na pewno nie znudzi się nikomu wędrowanie pomiędzy jego skalnymi tworami.







Po około 3 godzinach wędrowania kanionem wyruszamy w drogę do Zion'u. 

Przed nami 142 km samochodem do parkingu przy wyjściu na szlak na Angels' Landing, bo tam się wybieramy. Dojeżdżamy tam piękną, wijąca się przez Zion drogą widokową i parkujemy na ostatnim wolnym miejscu na parkingu przy wyjściu - to się nazywa mieć szczęście. 



Zjadamy coś przed wyjściem, pakujemy sprzęt, prowiant i dodatkowe ubrania i już jesteśmy na szlaku. Początek jest bardzo prosty. 

Jest to sztucznie stworzona droga szerokości około metra (może więcej). Jest na niej dosyć dużo ludzi. Wielu z nich zmierza w tym samym kierunku co my, ale niemała liczba też schodzi. 



Po jakimś czasie zaczyna robić się nieciekawie, a to przez bardzo duże oblodzenie dosyć stromego podejścia do pierwszego punktu wspinaczki, czyli Scout Lookout



Jest to miejsce, do którego dochodzi wielu turystów i wraca, bo nie decydują się na podejście na Angels Landing, który z tego miejsca wygląda naprawdę przerażająco. 


Niewiele osób decyduje się tam wejść zimą, bo szlak jest oblodzony i prowadzi blisko przepaści, które są często po obu stronach ścieżki. 


Większa część szlaku jest zabezpieczona łańcuchami, ale raczki, które mamy ze sobą są naprawdę zbawienne. To jest to, co należy zabrać, jak się ktoś decyduje dostać na szczyt zimą. 
Choć z drugiej strony spotkaliśmy kilka osób, które schodziły (nie wiemy, czy z samego szczytu) w trampkach lub adidasach, jednakże w kilku miejscach ich zmaganie z oblodzoną nawierzchnią było dramatyczne i mrożące krew w żyłach. 

Cały szlak ma 3,6 km - wejście zajęło nam niecałe 2 godziny, a zejście 1,5 godziny. Widoki ze szczytu oraz z podejścia zapierają dech. Wysiłek naprawdę się opłacił i jeszcze długo będziemy wspominać to nasze wyjście. 

Angels Landing to szczyt o wysokości 1765 m. Aby tam dojść trzeba pokonać przewyższenie ok. 450 m. 




Uważany jest za jeden z najpiękniejszych szlaków w całych Stanach Zjednoczonych.


Trudność tego odcinka określana jest na 3, co oznacza, że podczas wejścia i zejścia konieczne jest użycie rąk. 



W niektórych miejscach ścieżka jest bardzo wąska - ma zaledwie kilkadziesiąt centymetrów, a po obu stronach znajdują się przepaście głębokie na kilkaset metrów.



Jeżeli ktoś się wybiera w tamte strony i choć trochę wędruje po górkach to koniecznie musi tam wejść. Zima to świetny czas, aby to zrobić - mało ludzi, nie ma upałów i piękne widoki.

Na nocleg musimy dotrzeć do Miasta Grzechu - Las Vegas.   Przed nami 282 km do przejechania. Docieramy tam późnym wieczorem, ale jak to w Las Vegas - ciemno nie jest. Nocujemy w motelu American Best Value Inn.  



Decydujemy się jeszcze, mimo zmęczenia, odwiedzić kilka miejsca i przejść kawałek głównej ulicy, aby poczuć charakter miasta. 



Praktyczne informacje:
- Parking w Bryce Canyon - 37.623438, -112.167295
- Parking w Zion National Park - 37.259138, -112.950603
- Motel American Best Value Inn - 36.100607, -115.164883

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz