26 lipca 2016 r.Z kempingu w Vik jedziemy w kierunku Parku Narodowego Skaftafell, który jest częścią lodowej krainy, czyli Parku Narodowego Vatnajokull.

Do przejechania mamy 140 km. W przewodniku znajdujemy informację, że trasa jest monotonna i praktycznie nie ma tutaj nic ciekawego, ale nas zachwycają polodowcowe pustynie oraz ogromne pola lawy.

Droga poprowadzona jest przez pole lawy Eldhraun, które powstało w wyniku jednej z najpotężniejszych erupcji w dziejach Ziemi. Wulkan Laki w 1783 r. wyrzucił spod ziemi 15 km3 lawy! Jakoś nie mogę sobie wyobrazić takiej ilości czegokolwiek...
W wyniku wybuchu, który trwał kilka miesięcy, wymarło 80% owiec, w konsekwencji czego z głodu zmarło ponad 20% mieszkańców Islandii.

Teraz ogromne pole lawy przykryte jest zielonym mchem, wygląda niewinnie i miło dla oka, ale myśl o drzemiącej pod ziemią sile przyprawia o dreszcze...

Zatrzymujemy się w miejscu, które przywodzi nam na myśl amerykańskie krajobrazy - prosta droga i olbrzymie skały.
Z drogi mamy widok na lodowiec Vatnajokull oraz najwyższy szczyt Islandii, czyli krater Hvannadalshnukur (2110- 2119 m - w zależności od pokrywy śnieżnej). W planach początkowo było zdobycie tego szczytu, ale okazało się, że chodzenie latem po takim lodowcu jest zbyt niebezpieczne, ze względu na ukryte szczeliny. Niestety, musimy zadowolić się oglądaniem najwyższego szczytu z dystansu...W końcu dojeżdżamy do Parku Narodowego Skaftafell.
Zostawiamy samochód na dużym parkingu i wybieramy oczywiście jedną z piękniejszych tras prowadzącą wzdłuż jęzora lodowca na szczyt górski Kristinartindar (1126 m).![]() |
| Hvannadalshnukur (2110 m) |
Ze szlaku widzimy jak na dłoni najwyższy szczyt Islandii, który znajduje się po drugiej stronie jęzora lodowca.

Pogodę mamy cudowną! To pierwszy tak ciepły dzień na Islandii i jak na ironię jesteśmy w krainie lodowców ;-)

Przez chwilę krajobraz zmienia się i widzimy zieloną łąkę... Ale nie trwa to długo.

Postrzępione, skaliste, szare szczyty to zdecydowanie bardziej islandzki krajobraz.

Na szczyt Kristinartindar (1126 m) prowadzi stromy i piarżysty szlak, ale z pewnością warto się wspiąć na miejsce pomiędzy jęzorami lodowców.


Schodzimy w kierunku wodospadu Svartifoss.
Svartifoss to wodospad z charakterystycznymi czarnymi, bazaltowymi kolumnami.Z pewnością spośród mnogości wodospadów Islandii wyróżnia się swoją innością i warto go zobaczyć.
Na tym przepięknym szlaku spędzamy około 7 godzin i przechodzimy jakieś 17 km.
Przy centrum turystycznym jest możliwość wykąpania się - koszt prysznica to 500 koron (ok.17 zł).

Nocujemy na dziko na parkingu z widokiem na jęzor lodowca.





Brak komentarzy :
Prześlij komentarz