
To niestety już nasz ostatni dzień przemierzania Islandii.

Budzimy się na parkingu przy rzece wypływającej z lodowca. Widoki są cudowne. Sama dzika, nieposkromiona natura i my ;)
Aż nie chce się ruszać dalej, ale do naszej dzisiejszej atrakcji chcemy dojechać jak najwcześniej.
Jakulsarlon to bardzo popularne miejsce turystyczna i jeżeli nie chce się spacerować w tłumie warto być w miarę wcześnie.

Parkujemy przy głównej drodze "1". Przechodzimy może 200-300 m i już naszym oczom ukazuje się laguna lodowcowa.

Wrażenia są niesamowite - w błękitnej wodzie na tle gór i lodowca dryfują różnych rozmiarów odłamki lodu.

Jezioro Jakulsarlon powstało z wody topniejącego lodowca Vatnajokull.
W oddali widać lodowiec i jęzor, od którego odrywają się co roku kolejne bryły. Laguna ciągle się zmienia. Bryły lodu pękają i przemieszczają się, więc każdego dnia to miejsce wygląda inaczej.

Powoli zmierzamy już w stronę Seydisfjordur skąd odpływa nasz prom do codzienności ;)
Po drodze jeszcze zatrzymujemy się w klimatycznych miejscach, których wdłuż "jedynki" jest mnóstwo


Szlak z pewnością warty polecenia, ale niestety mamy pecha do pogody. Trochę pada i mocno wieje. Poza tym brakuje nam słońca, które sprawia, że góry ryolitowe pokazują pełnię swoich kolorów.

W drodze na prom zatrzymujemy się jeszcze kilka razy. Islandzkie surowe krajobrazy są zachwycające, a my mamy świadomość, że to ostatnie chwile, kiedy możemy je podziwiać...
Ostatnią noc na Islandii spędzamy na kempingu w Seydisfjordur, na którym nocują wszyscy oczekujący na prom.
Kemping jest dość mocno zaludniony, ale pewnie jest tak zawsze w dni przed wypłynięciem promu.
Promem płyniemy do Danii, ale po drodze mamy jeszcze trzydniową przerwę na Wyspach Owczych, więc to jeszcze nie koniec naszych wojaży :-)
O pobycie na Wyspach Owczych można przeczytać TUTAJ i TUTAJ
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz