Senja

Senja
Husfjellet - Senja - Norwegia

poniedziałek, 9 października 2017

U stóp Kebnekaise

25 - 26 lipca 2017

Z parku Skuleskogen jedziemy w stronę Gór Skandynawskich, gdzie planujemy wyjść na najwyższy szczyt Szwecji - Kebnekaise (ok. 2097m  - w zależności od grubości lodowej czapy).
Do przejechania mamy 812 km. Nie marnujemy więc czasu i zaraz po wyjściu z parku wsiadamy w samochód i pędzimy na północ. Po paru godzinach jazdy zaczynamy szukać noclegu, czyli wjeżdżamy w las i patrzymy, czy jest jakaś równa polanka na rozbicie namiotu. W Szwecji, tak jak w Norwegii i Finlandii obowiązuje prawo swobodnego dostępu do natury i na jedną noc można rozbić namiot w dowolnym miejscu, ale minimum 150 m od najbliższych zabudowań.
Miejsce na namiot znajdujemy dość szybko. Jest las, polanka i... całe chmary komarów, które nic sobie nie robią z naszych off-ów i  innych specyfików. W błyskawicznym tempie gotujemy jakąś strawę, bierzemy szybki prysznic i wskakujemy do namiotu, gdzie wybijamy komary, którym udało się dostać do środka. Wstajemy dość wcześnie. Rezygnujemy ze śniadania w tym miejscu, bo komary też głodne i tylko czekają, żeby się wkłuć.

Gdzieś po 2 godzinach jazdy znajdujemy przyjemne miejsce na śniadanie. Po chwili dostrzegamy "małą" tablicę, która informuje, że znajdujemy się na kole podbiegunowym. Na szczęście temperatura mało arktyczna :-)


Jadąc w stronę Kiruny, miasta położonego blisko Kebnekaise spotykamy renifery, które maszerują środkiem drogi i ani myślą z niej schodzić. 





Renifery to częsty widok na drogach i w lasach za kołem podbiegunowym.







W okolicach Kiruny w  końcu naszym oczom ukazują się góry. Przez dwa ostatnie dni krajobraz mieliśmy dość monotonny - widzieliśmy głównie lasy i jeziora.


Przed Kiruną zjeżdżamy w drogę do małej miejscowości Nikkaluokta. Po przejechaniu 70 km docieramy do Nikkaluokty, która jest bazą wypadową na najwyższy szczyt Szwecji. 




Miejscowość zamieszkuje ok. 10 rodzin. Jest tu duży parking, na którym w piękny lipcowy dzień trudno znaleźć wolne miejsce, ale nam po chwili poszukiwań się to udaje. Za parking płaci się w ośrodku górskim - Nikkaluokta Sarri AB (za dwa postoju dni płacimy ok.14 zł). Tutaj też znajduje się restauracja, kawiarnia i sklepik z pamiątkami. Nocleg można znaleźć w domku, apartamencie czy na kempingu. 

Jest godzina 16, więc jeszcze nie planujemy noclegu. Dziś jeszcze mamy do przejścia 19-to kilometrowy odcinek w okolice stacji górskiej - Kebnekaise Fjallstation. Odcinek ten można za jedyne 850 koron szwedzkich (tj. ok. 400zł) przelecieć helikopterem.


Pakujemy plecaki na 2 dni (ambitnie zakładamy, że w dwa dniu uda nam się przejść 58 km i pokonać ponad 2000 m przewyższenia) i przed wyjściem ważymy na specjalnej wadze dostępnej dla turystów - 13 kg to może nie olbrzymi ciężar, ale ramiona trochę odczuły...

Trasa prowadzi wzdłuż rzeki i po dość podmokłym terenie. Naszym koszmarem są natrętne komary i muchy, których są tysiące!  






Tylko szybki marsz ratuje nas przed ukąszeniami, bo specyfiki z Polski nie robią wrażenia na szwedzkich komarach. 





Po 5 km robimy krótki odpoczynek na przystani, z której prom przewozi turystów w stronę stacji górskiej i dzięki temu można skrócić sobie drogę o ok. 5 km (koszt 350 koron - ok. 160 zł).


Przez następne 15 km praktycznie się nie zatrzymujemy w obawie przed ukąszeniami, a temperatura jest naprawdę wysoka.
Nie spodziewaliśmy się, że za kołem podbiegunowym będziemy narzekać na upał i komary :)












Kebnekaise Fjallstation









Dojście do stacji górskiej zajmuje nam w sumie niecałe 5 godzin.  W Kebnekaise Fjallstation uzupełniamy zapasy wody i idziemy w górę poszukać miejsca na nocleg. Stacja turystyczna oferuje ponad 200 miejsc noclegowych, a namioty można rozbijać przed i za stacją w odległości coś koło 200 m. 


Przechodzimy jeszcze ok 2,5 km, pokonując po drodze mniejsze i większe strumyki, aby na następny dzień być już bliżej szczytu. Do szczytu drogą zachodnią, czyli łatwiejszym ale dłuższym szlakiem jest 10 km (1400 m przewyższenia) Schodzi się tą samą trasą, a całość zajmuje ok. 12 godzin.
Około godziny 23-ej rozbijamy namiot na prawie równym podłożu i przez całą noc wszyscy spadamy w jeden róg namiotu. Miejsce jest przepiękne, a w odległości ok. 50 m przepływa strumyk w którym można się nieco odświeżyć. Oczywiście, jak komuś nie przeszkadza temperatura wody spływającej z lodowca :-)


W nocy zaczynamy odczuwać skutki szybkiego marszu bez odpoczynków - odzywają się stare kontuzje... A w perspektywie mamy prawie 8 km wejścia na szczyt i ze szczytu jeszcze 30 km do parkingu. Razem 38 km. Gdzieś koło 3 w nocy, kiedy słońce świeciło już dość mocno, stwierdzamy, że przeceniliśmy swoje siły planując zdobycie szczytu w dwa dni... Z bólem serca odpuszczamy zdobycie Kebnekaise :( 

Wstajemy koło 6 i obserwujemy ludzi idących w stronę szczytu - jest ich naprawdę sporo. Zjadamy śniadanie, zwijamy obozowisko i z żalem zaczynamy schodzić, tłumacząc sobie, że to rozsądna decyzja.





W drodze powrotnej spotykamy rodaków z Bielska-Białej - mamy nadzieję, że Wam udało się zdobyć szczyt :-)








Po niespełna 5 godzinach dochodzimy do parkingu i z radością korzystamy z pryszniców z ciepłą wodą przy ośrodku górskim (koszt 14 zł, ale bez ograniczeń czasowych :))


Nasza wycieczka razem z noclegiem trwała 22 godziny. 
Przeszliśmy w sumie 44 km w 11 godzin, pokonując 1040 m przewyższenia.

Informacje praktyczne:
- miejsce startu Nikkaluokta (parking - GPS 67.851118, 19.018877)
- dojście do stacji górskiej Kebnekaise Fjallstation - 19 km, ok 5 godzin (trasa prawie po prostym- 400 m przewyższenia)
- wejście na szczyt i zejście do Kebnekaise Fjallstation  - razem prawie 20 km i około 1700 m przewyższnia - wg znaków 12 godzin wędrówki
- powrót 19 km do Nikkaluokty
Trasę najlepiej zaplanować na 3 dni. My optymistycznie zaplanowaliśmy na 2 i polegliśmy... 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz