Senja

Senja
Husfjellet - Senja - Norwegia

poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Parki Narodowe Canyonlans i Capitol Reef


31 stycznia 2017 r.
Nocleg w Inca Inn Motelu pozwolił zregenerować siły po wyczerpujących wędrówkach dnia poprzedniego. Od za dwie siódma czekamy przy recepcji, gdzie serwowane jest śniadanie wliczone w cenę noclegu. Wcześnie, bo po pierwsze boimy się, że nie będzie miejsca przy stolikach (już kilkoro turystów czeka z nami), a po drugie musimy się zbierać, bo kolejny ambitnie zaplanowany dzień przed nami. Zależy nam również, aby światło wschodzącego słońca nadało ciepłą barwę skałom w Canyonlands, gdzie dziś się udajemy (między innymi).




Pierwsze miejsce, do którego chcemy dojechać to słynny Mesa Arch, który w świetle wschodzącego słońca wygląda bosko. Od parkingu musimy przejść 600 m do łuku. 




Jest to miejsce, które zapiera dech w piersiach. Daleki krajobraz widziany przez łuk jest jak dziewicza kraina, na którą człowiek miał niewielki lub nawet żaden wpływ. 





Spędzamy tam jakąś chwilę, bo trudno nam opuścić to bajkowe miejsce z myślą, że raczej już tu nigdy nie wrócimy (chociaż kto wie :-). 




Wędrujemy jeszcze po skałkach powyżej łuku i zachwycamy się dziką, rozpościerającą się aż po horyzont piękną, niesamowitą "dziurą", która powstała w wyniku erozji dwóch łączących się tam rzek: Kolorado i Green River.




Kolejnym miejsce w Canyonlands, który zaplanowaliśmy zobaczyć był Grand View Point






Do parkingu musieliśmy dojechać około 10 km (6,5 mili) i przejść do punktu widokowego ok. 1,5 km. 







Droga prowadzi blisko krawędzi i dodaje jeszcze smaczku wędrówce.







Pogoda to bajka. Słońce ciepłymi promykami podkreśla kolory skał i daje trochę ciepełka w ten zimowy dzień. 




Grand View Point jest niesamowity szczególnie, że możemy się nim rozkoszować bez czyjegokolwiek towarzystwa. Jesteśmy tam sami. 





W dole widzimy dziwny kształt, który przypomina odbitą, olbrzymią stopę jakiegoś stwora (trochę jak Godzilla :-) 





A takie widoki mogliśmy podziwiać z Grand View Point









Drogi amerykańskie rzeczywiście ciągną się aż po horyzont. Gdzieniegdzie widać wystające pagórki lub jakieś kształty skalne, które wyglądają jakby znalazły się tam nie wiadomo skąd - z dala od jakichkolwiek większych masywów lub form skalnych.



Z Canyonlands wyruszamy w drogę do Cathedral Valley (tak przynajmniej było w planie). Mieliśmy tam dotrzeć przejeżdżając przez Capitol Reef National Park słynącego z widokowej trasy, którą można pokonać samochodem. 









To nam odpowiadało, bo znaczyło połączenie przyjemnego z pożytecznym. 






















Wiadomo, że spędzanie długich godzin w samochodzie nie należy do przyjemności, ale jeżeli można jeszcze popodziwiać widoki to już zupełnie coś innego. 






Robiąc przerwę na posiłek na przydrożnym parkingu nabieramy sił do krótkiej pieszej wyprawy do
Hickman Bridge. 




Cały szlak to półtorakilometrowa trasa w jedną stronę. Nie jest zbyt męcząca i nie jest zbyt dużym wyzwaniem. 
Podchodzi się pod sam most, pod którym można przejść. Na mosty się raczej nie wchodzi, bo nie do końca znana jest ich wytrzymałość i może to grozić ich zawaleniem.



W drodze widzimy jeszcze twór skalny zwany Capitol Dome (zdj. obok), ponieważ kształtem przypomina kopułę Kapitolu.






Była to nasza podróż do Cathedral Valley, do której nie dane nam było dojechać. W centrum informacji powiedziano nam, że dojazd jest zasypany śniegiem i potrzebne by nam było auto z napędem na cztery koła, aby tam dotrzeć. 




Zaproponowano nam alternatywną trasę, która mimo zimy była odśnieżona i przygotowana do przejazdu, choć wzdłuż drogi piętrzyły się ponad metrowe zaspy. Droga ta poprowadzona jest na wysokości ponad 3000 metrów. To pół kilometra wyżej niż nasze kochane Rysy. I można tam dojechać samochodem. 

Po drodze robimy kilka przystanków, aby uwiecznić piękno krajobrazu, którym można się rozkoszować z samej drogi.  W najwyższym punkcie robimy dłuższą przerwę, aby podreptać jeszcze na krawędź wzniesienia, skąd rozciągał się widok na niższą część Utah. Przejście fragmentu około dwustumetrowego było dla nas nie byle wyzwaniem. 





Brnęliśmy w śniegu po uda w dość dużych podmuchach wiatru, ale widok był nieziemski, więc warto było się chwilkę pomęczyć. 




Na nocleg docieramy do "Color Country Motel" w Panguitch. Jest to najtańszy nocleg podczas naszej wyprawy. Zmęczeni podróżowaniem w samochodzie i nastawieni na wczesne wstawanie z wielkimi planami dość długich wędrówek w Brice i Zion National Park zasypiamy szybko w wygodnych łóżeczka. 



Przydatne informacje:

- Mesa Arch - parking 38.389405, -109.867887
- Grand View Point - parking 38.310935, -109.857063
- Hickman Bridge - parking 38.288825, -111.227887
- Point Lookout (Road 12) - 38.011781, -111.358729
- Color Country Motel Panguitch 37.830901, -112.435313

Pokonane w tym dniu odległości - 400 mil (ponad 630 km). To ponad 7 godzin spędzonych w samochodzie, ale z pięknymi widokami za oknem i z przerwami na dłuższe lub krótsze wędrówki :-).

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz