Naszą trzecią wyprawę bieszczadzką zaczynamy wczesnym rankiem.
Już sam dojazd jest okazją do podziwiania wspaniałej, zimowej bieszczadzkiej aury.
Wrażenie robią na nas zupełnie białe drogi, które w połączeniu z porannym słońcem tworzą unikalny klimat.
O godzinie 8.15 wychodzimy na szlak. Na parkingu we Wołosatem stoją już 2 samochody, czyli tym razem nie będziemy przecierać trasy ;-). Pogoda zapowiada się niesamowita.
Jest - 14 stopni, ale nie odczuwamy wielkiego chłodu, ponieważ wiatru brak.
Zachwyca nas błękit prześwitujący pomiędzy ośnieżonymi gałęziami - oj brakowało go nam przez ostatnie 2 dni.
Po 50 minutach dochodzimy do wiaty, ale nie robimy postoju - to jeszcze za wcześnie na przerwę.
Podczas podejścia na przełęcz nie widzimy już śladów turystów, którzy podchodzili tędy 10 minut wcześniej - wiatr rozkręca się coraz bardziej...
Wracamy tym samym szlakiem, zbiegając początkowo dla rozgrzania, a potem dla urozmaicenia zejścia ;-)
Przełęcz pod Tarnicą (1275 m) |
Na Tarnicy jednak spotyka nas nagroda, ponieważ klimat jest niesamowity
i jesteśmy tu same, co na tak popularnym szczycie rzadko się zdarza.
i jesteśmy tu same, co na tak popularnym szczycie rzadko się zdarza.
Początkowo miałyśmy w planach przejście pętelki przez Halicz, ale chmury przesuwające się w dość szybkim tempie nad tym szczytem oraz przeszywający, mroźny wiatr zniechęcają nas do dłuższej wędrówki.
Po drodze spotykamy tłumy turystów wędrujących na szczyt.
Na szlaku zrobiło się kolorowo :-)
Podsumowanie trasy:
Wołosate - Tarnica - 1 h 45 min.
Tarnica - Wołosate - 1 h 20 min. (w tym 10 min. przerwy w wiacie).
Piękne zdjęcia, zdaje się że to była wspaniała wycieczka, zazdroszczę i gratuluję odporności na zimno :) My chodzimy tylko latem, takie z nas zmarźluchy ;)
OdpowiedzUsuńZimą góry są przepiękne i warto czasami zmarznąć... :-)
Usuń