
Wybór pada na Tatry Zachodnie. Dobrze znane i nieco bezpieczniejsze niż Tatry Wysokie.
(Od razu przepraszamy za jakość zdjęć, ale brak nam jakiegokolwiek doświadczenia w nocnej fotografii...)
Pogoda raczej sprzyjająca, czyli stabilna, a spory mróz, gdy nie towarzyszy mu wiatr - jest do wytrzymania... ;-)
![]() |
Dolina Chochołowska |
Na niebie miliardy gwiazd, ale bez światła księżyca i tak jest zbyt ciemno, aby widzieć drogę przed sobą. Czołówki oczywiście są niezbędne.
![]() |
Tuż przy schronisku |
W schronisku robimy przerwę na dogrzanie organizmu gorącą herbatą (z termosu, bo bufet czynny tylko do 20-tej...)
Parę minut po 21-ej wyruszamy na żółty szlak prowadzący na Grzesia. Widoków oczywiście nie ma żadnych, ale napawamy się ciszą, spokojem i wyjątkowo odczuwalna bliskością z naturą.
Na Grzesiu (1653 m) spotykamy dwie ekipy, które również udają się w kierunku Rakonia.
Mimo, że podejście nas rozgrzało nie spędzamy na szczycie zbyt dużo czasu. Jak to na grani bywa zaczynamy odczuwać delikatne podmuchy wiatru i związany z tym chłód.

Widok z Rakonia (1879 m) nas zachwyca - oprócz rozświetlonych w dolinach miejscowości całkiem nieźle widać tatrzańskie szczyty, a to za sprawą księżyca, który w końcu pojawił się na niebie :-)
O północy wznosimy toast za Nowy Rok resztką grzanego wina.
Podziwiamy też fajerwerki w okolicznych miejscowościach, które z tej wysokości wyglądają jak maleńkie zimne ognie, ale mimo tego w takiej ilości robią na nas wrażenie.

Tak spędzony Sylwester dał nam "pozytywnego kopa" na Nowy Rok :-)
Chyba o 19:20, a nie 7.20 :P
OdpowiedzUsuńZgadza się - 7.20 p.m. Tylko się cieszyć, że ktoś czyta tak wnikliwie ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy :-)