Senja

Senja
Husfjellet - Senja - Norwegia

piątek, 2 stycznia 2015

Stworzenia małe i duże napotkane podczas naszych podróży.

Jako wielcy miłośnicy stworzeń wszelkich, a szczególnie braci naszych mniejszych, nie omieszkaliśmy udokumentować naszych spotkań z każdym ciekawym zwierzątkiem, które pojawiło się na naszej drodze podczas podróżowania. Bardzo rozczulał nas szacunek ludzi dla zwierząt wszelkiego rodzaju, zarówno tych trzymanych w domu i dzikich, ale również dla zwykłych hodowlanych, które spędzały leniwie dni na pastwiskach lub chodząc na otwartych przestrzeniach, leżąc na drogach albo biegając po górach lub pagórkach.

PLITWICKIE JEZIORA

Na Plitwickich Jeziorach podziwialiśmy głównie piękne wodospady przelewające się z różnych poziomów terenu. Mieliśmy także okazję przyjrzeć się stworkom zamieszkującym tamten raj. Były to przede wszystkim kaczki, ryby, żaby i owady.

 
SZYBENIK I ŻÓŁWIE
W Szybeniku spotkaliśmy się z czymś zupełnie dla nas nowym i oryginalnym, a mianowicie z fontanną z żółwikami. Było ich tam całe mnóstwo. Niektóre wygrzewały się na specjalnej, pokrytej mchem platformie, a większość pławiła się w wodzie fontanny. Rozbiło to naprawdę duże wrażenie. Mamy tylko nadzieję, że dobrze się tym żółwiom tam żyje i wystarcza im miejsca.  



Żółwik w ogrodzie w Chorwacji
Na prywatnym mini kampingu, który nazwaliśmy "U babci" w miejscowości  Seline, spotkaliśmy spacerującego, zagubionego i głodnego żółwia. Przechadzał się w pobliżu naszego namiotu, więc postanowiliśmy nakarmić go soczystym arbuzem i obserwowaliśmy, gdy powędrował dalej. Był naprawdę piękny.

Jaszczureczka w Paklenicy
Następnego dnia wybraliśmy się na wędrówkę po Paklenicy. W trakcie naszego wspinania się spotkaliśmy nie tylko chmarę wspinaczy, ale również mniejsze, ale nie mniej piękne stworzenia

 
Dokarmianie chorwackich mrówek:)
  Na kampingu na Istrii poczęstowaliśmy pracowite mróweczki chlebem i obserwowaliśmy, jak zawzięcie odgryzają kawałeczki i transportują do norek w mrowisku. Przez jedną noc te małe stworzonka uporały się ze sporym kawałkiem chleba, a my mieliśmy frajdę z obserwowania, jak szybko znika posiłek, który im zafundowaliśmy.



Lisek napotkany w Tatrach Słowackich
  Wracając z Chaty Terego (Teryho Chata- 2015 m) w Tatrach Słowackich zobaczyliśmy liska, któremu wszyscy robili zdjęcia. Lisek nie uciekał - był odważny, a może raczej głupiutki - zbyt mało zna życie i ludzi...



W Dubrovniku podczas spaceru po murach spotkaliśmy latających mieszkańców tego miasta. Niby nic niezwykłego, a jednak zawsze coś nas urzeka w tych dzikich, pięknych ptakach, które żyją gdzieś obok nas, najczęściej niezauważane i niedoceniane.

KOTKI W CHORWACJI

W wąskich uliczkach Dubrovnika spotykaliśmy nasze ulubione sierściuszki... 75% naszej ekipy to zdeklarowani fanatycy kociaków, które uwieczniamy wszędzie, gdzie je tylko spotkamy. Jak się da, to doganiamy, głaszczemy, ściskamy, tarmosimy i inne takie pieszczoty. Jak się nie da, to trudno. 
Leniwy kiciuś w chorwackim miasteczku
Chorwackie miasta szczególnie często dawały nam możliwość spotkań z sierściuszkami, co skrzętnie wykorzystywaliśmy. Najróżniejszej maści kociaki wylegiwały się na rozgrzanym bruku lub schodach. Przyzwyczajone do turystów nawet nie próbowały uciekać, czy chować się. Cierpliwie znosiły sesje zdjęciowe, czasami tylko - jak to koty - patrzyły na nas tym dziwnym kocim wzrokiem, który miał nam uświadomić jak dziwni jesteśmy w ich mniemaniu. No słodkie stworzenia....

BEN NEVIS

Wszechobecnych owieczek szkockich nie mogło również zabraknąć podczas naszej wspinaczki na Ben Nevis. Te sympatyczne zwierzaki są uzupełnieniem każdej prawie części Szkocji. Po pewnym czasie tak przyzwyczailiśmy się do ich obecności, że zdziwiłby nas ich brak.



Koniki stworzone przez człowiek.
AUTOSTRADA SZKOCKA

Jadąc od Stirling w stronę Edynburga widzimy coś ogromnego. Po chwili okazuje się, że to dwa popiersia koni. Znajdują się one w miejscowości Falkirk. To największe na świecie rzeźby koni - każda rzeźba waży 300 ton i ma 30 m wysokości!
Ich nazwa- Kelpies- pochodzi od wodnych stworów z mitologii celtyckiej. Rzeźby są stosunkowo nowym tworem. Jego budowa rozpoczęła się w czerwcu 2013, a zakończyła w październiku. Jednakże dopiero w kwietniu 2014 roku została udostępniona publice.



PÓŁWYSEP KNOYDART
Półwysep Knoydart to cudowne miejsce prawie nieskażone cywilizacją, gdzie zwierzęta są po prostu elementem krajobrazu, który dopełnia jego piękno i rozczula swoją dzikością i niesamowitością. Zarówno zwierzęta dzikie, jak i hodowlane żyją tu bez ograniczających je ogrodzeń, czy łańcuchów.
Wędrując wzdłuż jeziora zauważyliśmy coś pływającego w wodzie, co przypominało fokę (ale skąd tam foka????). Megazoom jednak rozwiązał nasze wątpliwości. Była to po prostu wydra (chyba). 
Schodząc z gór napotkaliśmy dwie kobiety z czarnym labradorem, który po raz pierwszy miał okazję zobaczyć owce, biegające po bagnistym brzegu jeziora. Reakcja wystraszonych owiec była niesamowita. Rozpierzchnięte po okolicy w kilka sekund zbiegły się, tworząc idealny okrąg. Stały tyłem do siebie nie ruszając się i nie reagując żadnym ruchem na ujadanie labradora. Właścicielka dosyć się natrudziła, starając się odciągnąć psisko od owiec, ale się udało. Potem piesek trochę biegał z nimi, a trochę wędrował z nami. 
Następnego ranka zaraz o świcie Doris pobiegła fotografować wschód słońca. Napotkała oczywiście całą bandę owieczek rozkoszujących się nowym dniem, leniwie przechadzających się po okolicznych wzgórkach i łąkach. Aż żal nam było opuszczać tamte tereny, ale niestety czas nas gonił.


WYSPA SKYE
Równoprawni użytkownicy dróg na Wyspie Skye


Wyspa Skye jest jeszcze jednym miejscem, gdzie zwierzęta mają zagwarantowany spokój wśród niezmierzonych połaci wzgórz i łąk. Owieczki mają tu zawsze pierwszeństwo. Każdy cierpliwie czeka na ich
Owca na Wyspie Skye
przejście przez drogę lub wolniutko omija leżące na ulicach pojedyncze jednostki inwentarza tak, aby ich nie wystraszyć i nie zakłócić ich wypoczynku.

FORT GEORGE
W Forcie George mieliśmy okazję podziwiać z murów dwa stada delfinów wyskakujące z wody, jakby popisywały się przed ludźmi, którzy pływali w łódkach lub stali na brzegu. Widok zapierał dech w piersiach, dlatego spędziliśmy tam chwilę obserwując to niesamowite zjawisko i oczywiście uwieczniając je na naszych zdjęciach. Doświadczenie, które na pewno zostanie w naszych pamięciach na bardzo długo.
Na murach znalazły również schronienie ptaki morskie, które opiekowały się swoimi pisklakami, szwendającymi się po zewnętrznej stronie fortu tak, aby być niedostępnymi dla zwiedzających turystów. Kilka z nich można było również zobaczyć na terenie fortu. Doris wybrała się w ustronną cześć budowli, gdzie spotkała małego pisklaka siedzącego na murze. Robiąc mu zdjęcie, starała się tak do niego podejść, aby go nie stresować i nie wystraszyć. Niestety została zauważona przez waleczną matkę maleństwa i zaczął się atak obronny z powietrza. Głośny krzyk i pikowanie w dół ptaka trochę wystraszyły Doris, a na pewno było skuteczne, bo wycofała się z terenu odważnej
i zdesperowanej matki. Zwiedzanie Fortu George dla nas to przede wszystkim bliskie spotkanie z przyrodą, czyli zupełnie coś innego niż się spodziewaliśmy. Było super!
 
EDZELL CASTLE 
W Edzell Castle przy wejściu zostaliśmy przywitani przez przepięknego pawia siedzącego na ogrodzeniu, a właściwie na bramie wejściowej na teren zamku. Delikatnie otworzyliśmy furtkę wejściową tak, aby nie spłoszyć pawia. Mogliśmy podziwiać go z odległości około metra, co umożliwiło nam dokładne przyjrzenie się barwie i dostojnej sylwetce ptaka.
Po wejściu na teren ogrodów zamku spotkaliśmy jeszcze damę owego pięknisia. Co prawda nie była ona już tak spektakularnej urody jak samiec, ale przecież mimo to i tak była jego wybranką.


KAMPING AGROTURYSTYCZNY W ANGLII


Wracając ze Szkocji ostatni nocleg znaleźliśmy w Anglii na kampingu, który nazwaliśmy "agroturystyką". Było to pole, które znaleźliśmy jakimś cudem, w ostatnim momencie zauważając ręcznie napisana tabliczkę na poboczu drogi. Podczas pierwszego spotkania z właścicielem towarzyszyły mu dwa duże psy, bardzo towarzyskie i przyjazne, ale troszeczkę hałaśliwe. Na kamping przejeżdżało się przez podwórko, na którym znajdowały się klatki z egzotycznymi gatunkami ptaków domowych (dla nas egzotycznymi, bo jak do tej pory nie mieliśmy okazji takich oglądać). Klatki były duże i czyste. Umieszczone tam były rożne przedmioty i drewniane budowle, które miały na celu dostarczać zwierzątkom  rozrywki. Zaraz obok w ogrodzonym ogrodzie buszowały dwie miniaturowe świnki, które orały ziemię i świetnie
Dumny angielski indor
się przy tym bawiły.
Dojeżdżając do pola namiotowego zauważyliśmy klatki z indykami i indyczkami. Strasznie kochane były te zwierzątka, bo co obok nich przechodziliśmy, to zbiegały
się wszystkie przy siatce, traktując nas jak dostarczycieli pożywienia. Zawsze kończyło się to dla nich rozczarowaniem. Był tam również jeden stary indyk, który przez cały czas jak tam byliśmy, stał blisko siatki napuszony do granic możliwości, udowadniając nam kto tu jest samcem Alfa. 

Czyżby pokazywała, kto ma władzę...?
Zaraz obok naszego rozbitego namiotu znajdowało się olbrzymie pastwisko dla owiec i kóz. Było tam 12 sztuk inwentarza ;-), po cztery sztuki z jednego gatunku - 2 gatunki kóz i jeden owiec.

Koza Burska
Kozy Burskie - najbardziej rozrabiający tam gatunek. Grzebały po koszach, skakały na ławkę i skubały drewniane elementy - szczególnie o szóstej rano. Miały też do dyspozycji swój własny domek. Raj na ziemi.
Trawa zawsze jest zieleńsza i smaczniejsza po drugiej stronie
Nieustannie się nam też przyglądały. Sympatyczne stworzenia, bardzo ciekawskie i chyba z ADHD (choć nie miały na to papierów)....
Kolejny gatunek (chyba to jest owca) nie został niestety przez nas zidentyfikowany. To spokojne stworzenia trzymające się razem z innymi członkami swojego gatunku, zachowując bezpieczna odległość od ogrodzenia i nas.
Plusów tego kempingu znaleźliśmy mnóstwo: tani (w przeliczeniu 16 zł od osoby), mało turystów (oprócz nas jeszcze tylko para Francuzów) i to co nas najbardziej urzekło to cudowne warunki, w jakich mieszkały zwierzęta!
A zwierzaków było sporo... ;-) 


FERRATY AUSTRIACKIE





Motyl w Górach Hochschwab
Motyl - pasażer na gapę w Alpach Austriackich.
Podczas dojścia do ferraty Schrabachersteig motylek zajął wygodne miejsce na okularach Doris i około 15 minut podróżował bez wysiłku pod całkiem sporą górę;-)

Na szczycie Frauenmauer (1845m npm) po przejściu ferraty Wildfrauensteig zostaliśmy przywitani przez wyjątkowo odważne i wygłodniałe stworzenia o pomarańczowych nóżkach. Zaraz jak zauważyły, że wyciągamy nasze kanapki, usadowiły się na skałkach najbliżej nas, delikatnie mówiąc sępiąc o kawałek przysmaku. Wydawały się być oswojone, ponieważ brały kawałki jedzenia z ręki. 
Bardzo często zdarzało nam się napotykać na naszych szlakach zwierzęta hodowlane, które luzem chadzały po terenach "podszlakowych".
Puszczone luzem byki troszeczkę podniosły nam poziom adrenaliny, gdy trzeba było
przejść obok nich jakiś metr, ale okazały się zupełnie nieszkodliwe i nieagresywne. 

 
Kilka razy widzieliśmy również hodowle danieli (to chyba one;-). Przepiękne, wielkie stada pasły się na ogrodzonych, stromych terenach. 


 

Na szlakach można oczywiście spotkać wiele różnego rodzaju zwierzątek - małych i dużych. Wszystkie maja w sobie coś pięknego i większość z nich staramy się uwiecznić na naszych zdjęciach. Żyjątka mają szczególną uwagę i czas Konrada, który uwiecznia je często z dużym poświęceniem i zaangażowaniem.






GRECKIE STWORZENIA
Trochę smutny, trochę przestraszony piesek spotkany na spacerze w Grecji w miejscowości Kokkino Nero - bardzo spokojnej, wręcz leniwej wiosce greckiej.



W naszym apartamencie.... No dobrze, lokum;-) na ścianie mieliśmy takie coś pięknego. To chyba świerszcz grecki.

















2 komentarze :

  1. Super zwierzaki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozdrawiam 75% ekipy - zadeklarowanych fanatyków kociaków i mam nadzieję, że przekonacie 25 %, aby całym sercem pokochały sierściuchy:):)
    Pasjonatka kotów.

    OdpowiedzUsuń