Bieszczadzkie szlaki nie są nam obce, ale zimą nie mieliśmy jeszcze okazji ich przemierzać. Postanawiamy poznać zimowe klimaty Bieszczad i w niedzielny ranek 22 lutego, kilka minut po ósmej meldujemy się na parkingu na Przełęczy Wyżnej.
W planie mamy wędrówkę najpopularniejszym bieszczadzkim szlakiem - Połoniną Wetlińską.
Słoneczna pogoda zachęcała do górskich wędrówek, więc bez zbędnej straty czasu wychodzimy na żółty szlak i już po godzinie marszu docieramy do klimatycznego schroniska "Chatka Puchatka" (1228 m n.p.m). Jest to najwyżej położone schronisko w Bieszczadach, które zaskakuje spartańskimi warunkami.
Wchodząc do środka ma się wrażenie, że trafiło się do części piwnicznej, ale widok stołów w dalszej części pomieszczenia upewnia nas, że to jednak główna sala. W schronisku nie ma prądu ani wody bieżącej, a do WC trzeba przejść 20m (informacja z karteczki w schronisku) od budynku - oczywiście na zewnątrz.
Turystów wita biało-czarna kicia, która nie wchodzi w jakieś bliższe kontakty z nieznajomymi.
Widoki z tego miejsca są jednak cudowne. W schronisku robimy pierwszą przerwę na kawę i kanapki, jednak niezbyt długą, bo temperatura wewnątrz nie zachęcała do długiego odpoczynku- niewiele różniła się od tej za oknem:-) Wiatr hula po całym pomieszczeniu, wdzierając się kilkucentymetrowymi szczelinami między oknami.
Klimat nas zachwyca, ale zimno szybko wygania w dalszą drogę.
Nasze przejście prowadzi Połoniną Wetlińską, ścieżka jest dosyć wychodzona i w niektórych odcinkach bardzo śliska. Wiatr wieje niemiłosiernie i zamraża nam twarze.
Niektórzy decydują się założyć raki, w których czują się bardziej komfortowo (ta bardziej tchórzliwa część naszej grupy;-) Na szlakach spotykamy jedynie garstkę turystów, którzy nie bacząc na nieprzychylną, wietrzna pogodę postanowili wybrać się na przechadzkę w piękne okolice.
Na Przełęczy Orłowicza (1093m) robimy szybką naradę - czy uciekać przed wiatrem i zejść już w doliny, czy jeszcze trochę pomarznąć wspinając się na Smerek (1222m).
Być może dlatego, że mamy w perspektywie wieczór przy gorącym kominku - wybieramy wersję dłuższą i bardziej wietrzną ;-).
Po zejściu już ze szlaku mieliśmy do rozwiązania jeszcze jeden problem - jak wrócić na Przełęcz Wyżną. Naszą wędrówkę zakończyliśmy jakieś 14 km od parkingu i najzwyklej w świecie nie chciało nam pokonywać tej odległości wędrując asfaltem. Postanowiliśmy więc zdać się na łaskę dobrych ludzi, którzy akurat przejeżdżali tamtędy. Bardzo miły pan pozwolił nam zapakować się na tył jego dostawczego busika, którym dotarliśmy do Wetliny, czyli jakieś 7-8 km bliżej naszego celu.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz